Kolejny wpis na swoim blogu Janusz Okrzesik dedykuje ostatnim wydarzeniom w Podbeskidziu. Były prezes klubu komentuje w ten sposób wydarzenia w zespole.

- Starsi kibice Podbeskidzia pamiętają być może Rafała Jarosza. Niewielki, ruchliwy pomocnik, jak na polską pierwszą ligę - niezły technik. Grał w pierwszej drużynie Podbeskidzia przez trzy sezony, w latach 2007-2010. Już przychodząc do nas miał ponad trzydziestkę, ale pierwsze dwa sezony był jednym z motorów napędowych Podbeskidzia. - wspomina Okrzesik.  Trzeci sezon w jego wykonaniu był już znacznie słabszy. Ale kontrakt obowiązywał jeszcze przez rok. Zaprosiłem wówczas pana Rafała na rozmowę i zaproponowałem przedłużenie kontraktu o kolejny rok, lecz ze znacznie mniejszą sumą wynagrodzenia. Zawodnik miał grać w drugiej drużynie, być tam grającym asystentem trenera i jednocześnie pełnić rolę skauta w niższych ligach śląskich, które znał doskonale. Rafał Jarosz grał jeszcze w naszej ?dwójce" przez dwa lata, będąc jej niekwestionowanym liderem, na boisku i poza nim. Młodzi piłkarze uczyli się od niego, a on uczył się trudnej sztuki trenerki. W tym czasie drużyna zdobyła awans do czwartej ligi.

- Rok po opisanej rozmowie prowadziłem negocjacje z menadżerem jednego z ekstraklasowych wówczas piłkarzy. Szły podejrzanie łatwo, menadżer nie mnożył jakichś dziwnych warunków. Już po podpisaniu umowy wygadał się, że zawodnik wyraźnie powiedział mu, że ma się dogadać, bo ?od Rafała wie że w tym klubie poważnie traktują piłkarzy i on chce tu grać".

- A dlaczego właśnie teraz o tym piszę? Bo sobie przypomniałem, że w tym samym 2007 roku klub ściągnął ze Skałki Żabnica także mało znanego słowackiego obrońcę, Juraja Dancika. Od tego czasu minęło sześć lat, kilku prezesów i 124 mecze Juraja w pierwszej drużynie - kończy były prezes Podbeskidzia.