Początki jego piłkarskiej kariery nie były zbyt łatwe. Mieszkał na stadionie w Porąbce by móc pogodzić pracę na budowie z treningami. Dziś jest motorem napędowym Podbeskidzia.

- Moja droga do profesjonalnej piłki była kręta. Patrząc jednak z perspektywy czasu - opłacało się troszkę pocierpieć. Obecnie młodzi chłopcy mogą iść do szkół i przygotowywać się do gry w piłkę. Ja takiej możliwości nie miałem i tego żałuję. Jednak droga, która przebyłem coś mi dała. Była ciężka, ale pewnie co poniektórym by się przydała. Kiedyś w ogóle nie myślałem o tym, że wyląduję na poziomie ekstraklasy. Dzieciństwo miałem ciężkie, zaraz po szkole trafiłem do pracy - opisuje początki kariery Damian Chmiel.

- W Porąbce grałem dwa lata. Dzięki trenerowi Krzysztofowi Wądrzykowi, który mnie wtedy prowadził, udało się zorganizować mój udział w sparingu Podbeskidzia z Rakowem Częstochowa. Nie ukrywam, że miałem kupę szczęścia, bo trafić na taki mecz nie jest łatwo. Podbeskidzie to był najwyżej grający klub z regionu, postanowiłem spróbować swoich sił. I udało się.

red