Przez osiem lat rozegrał w Podbeskidziu 184 mecze. Był symbolem klubu i kapitanem pierwszego zespołu. Odszedł z Bielska-Białej z końcem 2012 roku. Co porabia Sławomir Cienciała?

Cienciała to "Góral" z krwi i kości. Pochodzi ze Skoczowa, gdzie do dziś mieszka. Tutaj zaczynał grę w Beskidzie. Do Podbeskidzia trafił w zimowej pauzie sezonu 2003/2004 i z roczną przerwą (w sezonie 2005/06 wypożyczony był do swego macierzystego klubu) grał w Podbeskidziu do końca 2012 roku. Był z klubem na dobre i na złe. Wtedy, gdy zespołowi groziło wycofanie z rozgrywek i wtedy, gdy Bielsko-Biała świętowała historyczny awans do ekstraklasy. Trenerzy, kibice i koledzy z drużyny widzieli w nim nie tylko podstawowego zawodnika zespołu, ale prawdziwego kapitana i lidera Górali. Łącznie w Podbeskidziu zagrał 184 mecze.

Po powrocie do Polski z nieudanej przygody w Bułgarii, aby nie wypaść z formy, trenował z Drzewiarzem Jasienica. Niestety dość szybko nabawił się kontuzji. Był to uraz mięśnia płaskowatego łydki, kontuzja jaką miał w zeszłym roku Bartłomiej Konieczny czy ostatnio Richard Zajac. To uraz, który ciężko się goi. - Na szczęście udało się go wyleczyć bez zabiegu - opowiada Cienciała. Kontuzja uniemożliwiła jednak zawodnikowi znalezienie klubu w okresie letnim. 

?Ciencis? cały czas śledzi losy swoich kolegów z Podbeskidzia. Na meczach w Bielsku-Białej go jednak nie widać. - Na razie nie było mi po drodze - mówi  były kapitan Podbeskidzia. - Ciężko patrzeć z trybun na mecz drużyny i nie móc w tym uczestniczyć - kończy rozmowę z portalem drugastrona.org.pl.

red