Skoro udało się Piastowi, to i Podbeskidziu może się udać. Może nie w tym roku, ale jedno jest pewne: YES, WE CAN - pisze o szansach na europejskie puchary Janusz Okrzesik.

Jeśli będziemy porównywać się z Legią czy Lechem dojdziemy do wniosku że nigdy nie znajdziemy się w pucharowej elicie, że to dla nas za wysokie progi. Ale można też na sprawę spojrzeć inaczej. Przecież w tym roku w eliminacjach Ligi Europejskiej zagrał - i wstydu mimo porażki nie przyniósł - Piast Gliwice. No to porównajmy się.

Budżet - właściwie taki sam, według raportu firmy Deloitte w 2012 roku Piast miał nawet przychody o niecały milion złotych mniejsze od TSP. Wsparcie wielkiego prywatnego biznesu - Piast nie ma tu żadnych liczących się osiągnięć, to raczej TSP udawało się w przeszłości przyciągnąć więcej prywatnych sponsorów.

Stadion - Piast ma od niedawna nowy, kameralny (na 10000 widzów), niezbyt ładny ale funkcjonalny. My w przyszłym roku powinniśmy mieć skończony też nowy, większy (15000 miejsc) i bardziej reprezentacyjny obiekt (co do funkcjonalności - pożyjemy, zobaczymy).

Tradycje - Gliwice nie mają ich tak samo jak my, to dopiero czwarty sezon Piasta w ekstraklasie, na ich mecze przychodzi niewiele więcej kibiców niż u nas (a miasto większe). Połowa miasta kibicuje Górnikowi.

Co zatem różni oba kluby? Szkolenie młodzieży? Nie, Piast też nie ma żadnego systemu, żadnej porządnej akademii piłkarskiej. Myśl szkoleniowa? Ale Piast prowadzi obecnie były trener Podbeskidzia, dobrze nam znany Marcin Brosz. Może mają lepszy skauting, łowców talentów? Może, ale trudno byłoby wskazać jakiś supertalent wyłowiony przez Piasta, to raczej TSP miało przed laty patent na promowanie zdolnych napastników (Moskała, Sikora, Chrapek), którzy szli grać wyżej.

Jaki z tego wniosek? Ano taki, że skoro udało się Piastowi, to i Podbeskidziu może się udać. Skoro w europejskich pucharach sukcesy odnosiła czeska Viktoria Pilzno czy słowacka Żylina, a teraz grał w nich Piast Gliwice, to znaczy że my też możemy. Może nie w tym roku, może nie za dwa lata, ale jedno jest pewne: YES, WE CAN!

PS. A tak w ogóle to już raz byliśmy o kwadrans od pucharów. Pamiętacie rewanżowy mecz z Lechem Poznań w Pucharze Polski w 2011. Zabrakło nam kwadransu, by znaleźć się w finale, a wtedy droga do pucharów byłaby otwarta. Wiem, że pisanie o tym po tych ostatnich trzech kolejkach to rodzaj masochizmu, ale to tylko pokazuje że w sporcie fortuna kołem się toczy a od sukcesu do porażki jest bardzo blisko. Droga powrotna jest nieco dłuższa, ale też możliwa - pisze Janusz Okrzesik.

red