Dziś zapraszamy na spotkanie z bodajże najważniejszą osobą w bielskim (i już nie tylko) jazzie - Jerzym Batyckim, ojcem Bielskiej Zadymki Jazzowej.

27 stycznia 1962 r. w kamienicy przy ul. Cyniarskiej w Bielsku-Białej urodził się Jerzy Batycki ? aktor, reżyser, scenograf, choreograf, menadżer, słowem ? człowiek-orkiestra.
? Zawsze byłem dumny z tego, że urodziłem się w domu, a nie w szpitalu. Czułem się w jakiś sposób wyróżniony spośród trojga starszych braci i najstarszej siostry.
Jego fascynacja teatrem zrodziła się już w pierwszej klasie SP nr 10, gdy nauczycielka odkryła w nim talent recytatorski. Często wysyłano go na konkursy recytatorskie, co jeszcze bardziej pobudzało do ćwiczenia dykcji, sposobu mówienia, interpretacji tekstu.

Panie dyrektorze, ja gram w teatrze?

O tym, że zostanie aktorem, nie miał też wątpliwości, rozpoczynając naukę w LO im. M. Kopernika w Bielsku-Białej. Od początku nauki w tej szkole pojawiały się ważne ? rzec można by ?zwrotne? ? momenty w jego życiu, nazywane przez Jerzego Batyckiego ?magicznymi kółkami?. Jednym z nich była wrześniowa premiera ?Snu nocy letniej? w reżyserii Andrzeja Markowicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, która odbywała się właśnie w roku rozpoczęcia licealnej edukacji przez artystę. Jerzy Batycki, jako uczestnik zajęć z pantomimy prowadzonych przez Witolda Dańca, miał możliwość oglądania premier teatralnych z jaskółki. Siedząc tego wieczoru ponad wszystkimi widzami, został szczególnie zauroczony armią elfów grającą w tym spektaklu.
? Strasznie podobała mi się grupa tych postaci, ich seksualność, bo właściwie nie wiadomo było, czy to są kobiety, czy mężczyźni. Coś się w ich stadzie cały czas kotłowało. Zachwyciły mnie ich makijaże, trykoty, scenografia. Zapragnąłem wtedy, żeby być tam razem z nimi na scenie.
Następnego dnia otrzymał telefon od dyrekcji Teatru Polskiego z pytaniem, czy nie zrobiłby zastępstwa za jednego z aktorów, który grał w przestawieniu elfa. W sobotę był na premierze spektaklu ? we wtorek już w nim grał.
? Pewnego dnia dyrektor szkoły wezwał mnie do swojego gabinetu i powiedział zmartwionym głosem: ?Jurek, dowiedziałem się, że masz 300 godzin nieusprawiedliwionych po pierwszym semestrze. Jak to się stało??. Odpowiedziałem: ?Panie dyrektorze, ja gram w teatrze??. ?I nie przyniosłeś mi jeszcze zaproszenia?? ? usłyszałem w odpowiedzi. Postanowiłem się zrehabilitować, a sprawa nieobecności została rozwiązana.

Pokonanie grawitacji

Kolejnym ważnym wydarzeniem było spektakl ?Rycerzy Króla Artura? w reżyserii Henryka Tomaszewskiego ? twórcy Wrocławskiego Teatru Pantomimy.
? Jeszcze jako licealista pojechałem odwiedzić kolegę, który studiował już we Wrocławiu. Poszedłem na spektakl Henryka Tomaszewskiego. Tomaszewski i pantomima to było dla mnie coś niesamowitego ? pewnego rodzaju pokonanie grawitacji. Wychodząc ze spektaklu, czułem, że powietrze było gęste. Myślałem ruchem. Miałem wtedy wielkie marzenie, żeby znaleźć się na tej samej scenie, co oni.
Ten niezwykły spektakl, doświadczenie ogromnej świadomości ruchu i wielkie marzenie stały się kolejnym ?magicznym kółkiem? w życiu artysty. W kilka lat później marzenie miało się ziścić.

Craigowska idea teatru
Jerzy Batycki wbrew wcześniejszemu doświadczeniu aktorstwa dramatycznego i pantomimy zaczął jednak studiować na Wydziale Lalkarskim w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej we Wrocławiu, co pozwoliło mu skupić się przede wszystkim na formie. Wybór był w pewnej mierze także efektem poznania przyszłej żony Ewy Czernek-Batyckiej, której siostra i szwagier byli lalkarzami. Razem postanowili studiować w tej samej uczelni.
Już wtedy jednak działaniom Jerzego Batyckiego przyświecała idea wielkiego teoretyka teatru Edwarda Gordona Craiga, który traktował teatr jako syntezę wszystkich sztuk.
? Wiedziałem, że aby stać się świadomym twórcą, muszę przejść wszystkie etapy. Lalkarstwo dało mi świadomość formy, pantomima ? świadomość ruchu. Teatr dramatyczny zaś ? świadomość słowa.

?Panie Jurku, panie Jurku??

W 1984 r. jako dyplomowany aktor opuścił mury uczelni.
? Wychodząc pewnego dnia z uczelni spotkałem Mariusza ? kolegę ze studiów. Dowiedziałem się, że jest umówiony na audycję u Tomaszewskiego. Czując ogromną możliwość spotkania mistrza, zapytałem, czy mogę się przyłączyć. I tak, bez baletek, bez specjalnego sprzętu i przygotowania pojechałem z nim na audycję. Zanim weszliśmy do sali prób, Tomaszewski ? ponieważ nie byłem umówiony ? traktował mnie jak powietrze. Słyszałem tylko ?Panie Mariuszu, to? Panie Mariuszu, tamto?. Gdy wróciliśmy z próby do gabinetu, sytuacja zmieniła się zasadniczo. Odtąd było ?Panie Jurku, panie Jurku??.
W ten sposób Jerzy Batycki rozpoczął pracę w teatrze Tomaszewskiego, z którym zjeździł część świata, a niespodziewane spotkanie kolegi i audycja u reżysera stały się kolejnym ?magicznym kółkiem?.
W latach 1987-1988 Jerzy Batycki występował w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, jednak na następne lata 1988-1991 przeniósł się do Opola, gdzie był aktorem Teatru im. J. Kochanowskiego.
? W 1991 r. Barbara Sierosławska wybrała mnie jako głównego bohatera do spektaklu ?Leonce i Lena? według Georga Büchnera. Zaproponowała mi jednocześnie asystenturę przy reżyserowaniu. To doświadczenie było dla mnie kolejnym ważnym krokiem. Uświadomiłem sobie, jak ciężko jest połączyć rolę głównego aktora prowadzącego na scenie dwugodzinny monolog, z funkcją reżysera, który powinien być okiem z zewnątrz i kierunkować pracę innych.

Nowa jakość

Po doświadczeniach wrocławskich i opolskich wrócił z żoną Ewą do Bielska-Białej. Poczuł się tak, jakby cofnął się do minionej epoki. Twierdzi, że bielskiemu teatrowi brakowało reformy języka artystycznego, którą przeszła już większość polskich teatrów. W 1996 r. Jerzy Batycki zaproponował ówczesnemu dyrektorowi Teatru Polskiego ? Markowi Gajowi, że na Dzień Teatru stworzy spektakl z udziałem ludzi zatrudnionych w teatrze i znajdzie na niego pieniądze, które nie będą pochodziły z budżetu teatru. Dyrektor zgodził się, więc rozpoczęto prace nad ?Balem w operze? wg Juliana Tuwima. Batycki zaprosił do spektaklu m.in. Gustawa Holoubka, którego nagrany głos dolatywał z offu jako głos proroka. W spektaklu wzięli również udział bielscy twórcy: muzyk ? Beata Bednarz, choreografowie ? Jerzy Waligóra, Jerzy Cembala, aktorzy: Jerzy Batycki, Ewa Czernek-Batycka, Kuba Abrahamowicz i Barbara Guzińska. Za scenografię, opracowanie i ruch sceniczny odpowiedzialny był Jerzy Batycki.
? Powstała wtedy nowa jakość, że zrobimy coś niezależnie i razem. ?Bal w operze? prezentował jednak język, do którego widzowie bielskiego teatru nie byli przyzwyczajeni. Zabawa teatralnymi konwencjami, różnorodną stylistyką to był język, który nie pojawiał się zbyt często na bielskiej scenie. Po zakończeniu spektaklu ludzie nie wiedzieli, o co chodzi. W recenzjach również można było to dostrzec ? powiada Jerzy Batycki.
Kolejnym ?magicznym kółkiem? był wyjazd w 1997 r. do Lwowa z ?Balem w operze?. Grupa tworząca spektakl została zarekomendowana przez ukraińskiego artystę, twórcę kostiumów w spektaklu Andrieja Aleksandrowicza Doczewskiego do III Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego ?Złoty Lew?, który odbywał się we Lwowie. Artyści załatwili pieniądze na podróż i transport, jednak ich finansowa niezależność wzbudzała nie tylko pozytywne reakcje? Z występem we Lwowie wiąże się ? zabawna z dzisiejszej perspektywy ? anegdota.
? Koncepcja spektaklu polegała na odwróceniu pewnej roli, ponieważ publiczność siedziała na scenie, a my graliśmy na widowni. Przed wyjazdem wysłaliśmy specyfikację dotyczącą naszego spektaklu. Na miejscu okazało się, że sprzedano bilety dla 500 osób, gdyż tyle mieści widownia. Rozpętała się afera, ponieważ organizatorzy nie mogli oddać ludziom pieniędzy. Interweniowała nawet policja, w końcu, mimo naruszenia wszelkich zasad bezpieczeństwa, wszyscy ludzie zmieścili się na scenie. Niektórzy wisieli wręcz na kotarach. Na pewno musieli być zdziwieni, gdy po rozsunięciu kurtyny zobaczyli mnie jako jedynego człowieka siedzącego na widowni, czytającego gazetę.
?Bal w operze? otrzymał wyróżnienie podczas festiwalu, ale zebrał również wiele świetnych recenzji. W tym samym roku Jerzy Batycki otrzymał Złotą Maskę (nagrodę dla twórców teatralnych z województwa śląskiego) za niekonwencjonalną realizację tego spektaklu.

Asystent Kazimierza Brauna

Z pobytem we Lwowie wiąże się jeszcze jedno wydarzenie, niezwykle ważne dla Jerzego Batyckiego. Po spektaklu, przechadzając się po ulicach Lwowa, napotkał swojego idola ? Kazimierza Brauna, reżysera, teatrologa, pisarza, od 1985 r. mieszkającego w USA wykładowcę Uniwersytetu w Buffalo. Przedstawił się, i choć ten nie widział ?Balu w operze?, powiedział, że słyszał wiele dobrych głosów na temat tego spektaklu. Choć spędzili ze sobą niewiele czasu, najciekawszy był wynik tego spotkania.
? Miesiąc później dostałem przesyłkę z USA ? teksty i recenzje, które ukazały się w Stanach na temat naszego spektaklu. A wśród nich list od Kazimierza Brauna: ?Szanowny Panie Jerzy, chciałbym zaprosić Pana na staż w Buffalo?. Musiałem pokryć jedynie koszty podróży? Poleciałem. Zrobiliśmy tam świetny spektakl. To było dla mnie kolejne ?magiczne kółko? ? ktoś zupełnie nieosiągalny, a tu pisze do mnie i zaprasza do wspólnej pracy?

A może zrobilibyśmy festiwal jazzowy?

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy powstawał ?Bal w operze?, zawiązało się ?Stowarzyszenie Sztuka Teatr?. Bardzo szybko wokół niego skupili się aktorzy, plastycy, muzycy, filmowcy, fotografowie, ale również politycy, biznesmeni i przedsiębiorcy.  Wspólnie z Iwoną Purzycką, ówczesnym kustoszem, udało nam się przekonać dyrektora muzeum Jerzego Polaka, aby wynajął i oddał nam do remontu piwnicę, która pod szyldem Piwnicy Zamkowej była przez 10 lat jednym z najbardziej charakterystycznych punktów w Bielsku-Białej. W Piwnicy Zamkowej ujawniły talent wokalistki Iwona Loranc i Beata Przybytek, instrumentaliści Krzysztof Maciejowski, Łukasz i Paweł Golcowie. W oparciu o teksty Tomka Szulakowskiego powstały programy kabaretowe. Monodram ?Jordan? przedstawiła Ewa Czernek-Batycka. Odbyły się liczne koncerty i wystawy.
Pewnego jazzowego wieczoru w Piwnicy Zamkowej w gronie pasjonatów padło pytanie, które rozpoczęło kolejną historię: ?A może zrobilibyśmy festiwal jazzowy??. W 1998 r. zorganizowano I Bielską Zadymkę Jazzową ? imprezę, która dziś może szczycić się tytułem najlepszego festiwalu jazzowego w Polsce. Jerzy Batycki,  korzystając z doświadczenia aktora, reżysera, scenografa, choreografa, stał się menedżerem ? dyrektorem festiwalu, który zaprasza każdego roku do udziału w Zadymce światowej klasy muzyków jazzowych.

Uważać z marzeniami

? Od kilku lat zajmuję się głównie organizacją imprez artystycznych. Wyszedłem już trochę z teatru. Przeszedłem drogę od aktora do menedżera? Na początku sam wyżywałem się artystycznie. Dziś staram się zapewniać warunki do artystycznego spełnienia innym. Ale jest jeszcze jedna prawda ? nie można wszystkiego robić dobrze? Trzeba się na coś zdecydować. Trzeba znaleźć tę dziedzinę, w której jesteś w stanie wyprzedzać innych. Czy nadal mam marzenia? Są zawsze. Gdy braknie marzeń, nie ma po co żyć. Wyznaję jednak dewizę, że trzeba bardzo uważać z marzeniami, bo często się spełniają! ? twierdzi Jerzy Batycki.