Nawet w naszych czasach kobieta za sterami samolotu należy do wyjątków. Maria Wardas sterowała samolotami już przed wojną. Była pierwszą rowerzystką w Roztropicach, pierwszą kobietą na Śląsku, która jeździła motorem, a drugą w Polsce kobietą ? lotnikiem. O jej losach opowiada Edyta Bieniek.

Kiedy widzisz orła, widzisz porcję geniuszu, podnieś swoją głowę!
        /W. Blake/

Najbliższych wspominamy dotykając wspólnych przeżyć czy otaczających ich kiedyś przedmiotów, o pisarzu przypomni jego książka, o architekcie budowla, kompozytorze muzyka. Ślady, które uruchamiają pamięć, rozsiane mogą być wszędzie. Czasami wystarczy popatrzeć w chmury albo tuż pod nogi, gdzie błyszczy ślad ? początek kłębka historii czyjegoś życia.

Medal znaleziony w ogrodzie

Pani Ala Pawlak zobaczyła błyszczący kawałek metalu, który przyjechał z ziemią do jej ogrodu w Olsztynie. Sprawdziła, co to jest. Okazało się, że trzyma w rękach? złoty medal. Była też na nim inskrypcja. Razem z mężem odczytali awers: Aeroklub Rzeczypospolitej Polskiej, potem rewers: Marii Wardasównie ? uczestniczce pierwszego rajdu pilotek polskich 1931. Właśnie w tym roku razem w Wandą Olszewską dwudziestoczteroletnia Maria Wardas pokonała trasę dookoła Polski (3000 km) w dwumiejscowym samolocie sportowym PZL 5 ?Powstaniec?. Otrzymała za to nagrodę, medal i jak się później okazało, szansę, żeby zaistnieć jako pisarka. W trakcie trwania przelotu pilotka spisywała swoje przemyślenia z każdego dnia rajdu. Dowiedział się o tym redaktor czasopisma Światowid i podszedł do niej z propozycją napisania artykułu. Lotniczka wspomina o tym później w Skrzydlatej Polsce:
? Początkowo nie chciałam się na to zgodzić. W końcu jednak, chcąc się pozbyć natrętnego redaktora, zaszyłam się w kąciku poza salą bankietową i skreśliłam niemalże na kolanie garść wspomnień, o tym co skłoniło mnie, aby latać.
Pilotka nie sądziła, że artykuł zostanie opublikowany, aż do dnia, kiedy w kioskach ukazał się numer czasopisma z jej zdjęciem na okładce. Wykupiła wszystkie egzemplarze i rozdawała je swoich znajomym z pracy. Potem posypały się inne propozycje pisarskie. Wydała pamiętniki z rajdu zatytułowane Próba skrzydeł, napisała powieść biograficzną o Franciszku Żwirce i Stanisławie Wigurze ? Zew przestworzy, książkę autobiograficzną Maryśka ze Śląska czy cykl powieściowy Wyłom, w którym przedstawiła wieś na Śląsku Cieszyńskim na przełomie XIX i XX w. Była cenioną w swoim czasie pisarką, osobowością znaną ze swej przedsiębiorczości, stanowczości i niebywałej energii. (Kurier Polski, 1973).
Medal przeleżał wiele lat w ziemi po to, żeby jeszcze raz odbić światło słońca i przypomnieć o Marii Wardas, o jej niezwykłych osiągnięciach. Państwo Pawlakowie zadzwonili do Aeroklubu Warmińsko-Pomorskiego i powiedzieli o swoim znalezisku. Medal trafił w ręce miłośnika lotnictwa Jacka Stawowczyka, który tak skomentował zdarzenie:
? Jak widać, stare porzekadło ?są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom?, wcale nie pokryło się śniedzią.
Niezwykła osobowość Marii Wardas i pełne wyzwań życie może być tematem na niejedną książkę, zresztą duża część jej dorobku literackiego to właśnie opowieści o kobietach, które nie wahały się patrzeć w niebo i marzyć to tym, co nie zdobyte.

Morcinkowa uczennica

Urodzona 5 lipca 1907 r. w Roztropicach, ukończyła tam trzyoddziałową szkołę ludową. Rodzice uważali, że dalsza edukacja nie jest jej potrzebna, ale Maria swoim uporem przekonała ich w końcu, żeby zapisano ją do szkoły wydziałowej w Skoczowie. Tam dyrektor Jan Żebrok zbudowany uporem wiejskiego podlotka, którego wiek kwalifikował się do gimnazjum, (Ze wspomnień o nauczycielu G. Morcinku, 1940) wyraził zgodę na przyjęcie jej jako hospitantki. Pierwszego dnia w szkole, ku zaskoczeniu wszystkich, pojawiła się ubrana w cieszyński strój ludowy.
Zszokowani uczniowie zrazu sądzili, ze mają do czynienia z ekscentryczną nauczycielką, ubraną po wiejsku, stąd pytającym wzrokiem odprowadzili ją do ostatniej ławki (?). (Pamiętnik skoczowski, 1967).
W Skoczowie była m.in. uczennicą Gustawa Morcinka. Nauczyciel języka polskiego nie pozwalał, żeby na jego zajęciach posługiwano się gwarą i rozwijał w swoich uczniach zamiłowanie do języka literackiego. Jakie było jego zaskoczenie, kiedy ta dziewczyna przyniosła swoje wypracowanie o obyczajach świątecznych napisane poprawną polszczyzną. Taki był początek ich znajomości. Jeszcze przez długi czas nauczyciel wspierał młodą pisarkę swoimi radami. Sam wspomina ją tak:
? Przepychanie się łokciami przez życie, borykanie się z jego ciężarem, odmawianie sobie kęsa chleba, narażanie się na stokrotne nieprzyjemności, dające się we znaki młodej samotnej dziewczynie, po prostu branie życia tak ?po pierońsku? za łeb ? to wszystko było sądzone autorce. (Zielony Sztandar, 1948).

Rower za pierwsze grosze

Po ukończeniu szkoły Maria postanawia brać sprawy w swoje ręce. Przenosi się do Krakowa, gdzie pracuje jako posługaczka, a po kryjomu uczy się pisania na maszynie Następnie wyjeżdża do Warszawy, żeby osiąść w końcu w Cieszynie, gdzie pracuje w fabryce, wieczorowo zaś kończy kurs stenotypistki i księgowości. W 1928 r. rozpoczyna pracę jako stenotypistka w Wojewódzkim Urzędzie Budownictwa w Cieszynie.
W swoim pierwszym reportażu pisze:
? Za odkładane grosze kupiłam sobie rower, by móc nim jeździć po kraju i podziwiać jego cuda. Z czasem zamarzyłam o lepszym środku lokomocji, a mianowicie o motocyklu. Oszczędzając, ile można, ubierając się po skautowsku, uciułałam w ciągu dwóch lat 2.000 złotych i za te pieniądze nabyłam maszynę. Trudno opisać radość, z jaką wsiadałam na mój motocykl i wybrałam się na pierwsza wycieczkę.
Kobieta w spodniach i to jeszcze na motorze. Wtedy nie zdawano sobie sprawy, że jest to pierwsza motocyklistka na Śląsku, przeciwnie autorka wspomina:
? Nastawiłam przeciw sobie całe miasto dewotek, wypominały, ze jestem chłopczarą (...). To było jednak jakieś pionierstwo. Poszły anonimy do dyrektora i zostałam bez posady (Głos Ludu, 1965).
W 1930 r. przeniosła się do Katowic, tam została sekretarką Polskiego Związku Motorowego. ? Ale wnet przyszły nowe pragnienia. Zaczęły mnie nęcić skrzydła aeroplanu. Zostałam hospitantką kursu lotniczego i obserwatorskiego, zorganizowanego przez L.O.D.P. przy Aeroklubie Śląskim w Katowicach.
Marzenia o lataniu towarzyszyły jej od dzieciństwa, niełatwo było je zrealizować, bo i tym razem była jedną z pierwszych kobiet pilotek. Rajd dookoła Polski to kolejny krok, który przesądził o tym, że nazywana była Dziewczyną z chmur.
? Prawdziwą przyjemność sprawiało mi przenoszenie się z miejsca na miejsce i zmiana krajobrazu (...) i czułam się dobrze w powietrzu, a nawet jakieś dziwne uczucie szlachetności napełniło mą duszę, gdy odrywałam się od ziemi? (Światowid,1931).

Z Orlicą w Tatrach

W 1932 zamieszkała w Warszawie, gdzie pracowała w Instytucie Oświaty i Kultury im. Stanisława Staszica i Tatrzańskim Towarzystwie Narciarzy. Kochała Tatry, była instruktorką narciarstwa i taterniczką. Jedną ze swoich wspinaczek (zdobycie ściany masywu Mnicha), którą odbyła razem z zaprawioną taterniczką Orlicą, opisała następująco:
? Instynktownie wbiłam się całą siłą palcami rąk szczeliny, utrzymując w tych dziesięciu końcach 65 kg żywej wagi. Nie wiem, kiedy złapałam znów stopień, na którym skoncentrowałam osłabione z wrażenia ciało, lekko zwolniłam palce, czując dotkliwy ból złamanych paznokci. To był zaledwie moment szalonej emocji, którego nie zdołałam nigdy zapomnieć.
Po zdobyciu masywu i zademonstrowaniu okrwawionych rąk Orlica powiedziała tylko: ? Niemowlę jesteś taternickie.

W skórze ?Wilka?

W latach wojny Maria Wardas należała do podziemnej Organizacji Wojskowej WILKI, od  1942 do 1944 r. była też komendantką Kobiecej Straży Obywatelskiej w Warszawie. Przez radio nadała apel do mieszkanek Warszawy z prośbą o stworzenie takiej organizacji, która zajmowałaby się znajdywaniem schronienia, pożywienia, ubrań czy lekarstw dla poszkodowanych mieszkańców. Członkinie dobyły nawet maszyny do szycia, żeby szyć flanelowe maski przeciwgazowe i worki do umocnienia wałów. W 1940 r. Gestapo zabrało na Pawiak jej siostrę Hannę i rozstrzelało. Maria Wadas była również poszukiwana, ponieważ cały czas prowadziła działalność konspiracyjną. Po wojnie otrzymała wiele odznaczeń za swoje zasługi.

Prywatny samolot w PRL-u

W 1945 pracowała jako sekretarka Komisji Centralnej Związków Zawodowych, a 15 lutego rozpoczęła pracę jako komendantka Portu Lotniczego w Łodzi. Była pierwszą kobietą w Polsce na tym stanowisku. Zajmowała się również organizacją działalności Aeroklubu Łódzkiego. W 1948 z ramienia ZMW ?Wici? poleciała samolotem RDW na zlot Sokołów do Czechosłowacji, stamtąd do Bułgarii, Rumunii, Jugosławii i Węgier. Cały czas kontynuowała swoją pracę pisarską, a za honoraria kupiła... samolot RDW 13. Jak podaje Panorama Północy z 1963 r., (...) wysłała do Rumunii około 300 kg kleju lotniczego ?Certus?, którego tam wówczas brakowało, a w zamian otrzymała samolot złożony w części. Kiedy Maria Wardas poprosiła władze o pozwolenie na odbiór samolotu, nie otrzymała go. Do kraju przetransportowali samolot polscy lotnicy i stał się własnością Aeroklubu Warszawskiego. Lotniczka rozpoczęła więc proces przeciwko PLL LOT. Trwał 10 lat, a w tym czasie samolot był eksploatowany przez aeroklub i zestarzał się na tyle, że przewieziono go to muzeum. Maria Wardas wygrała proces i otrzymała odszkodowanie 165 760 zł.
? Tym samym sąd uznał, ze samolot w Polsce może być własnością prywatną. Niska wycena wzięła się z jednej strony stąd, że w toku procesu aeroplan zestarzał się bardziej niż właścicielka? (Polityka, 1968).

Literatka wśród lotników

W 1950 r. została członkinią Związku Literatów Polskich. W 1966 r. na stałe osiadła w Wiśle. Odbyła też dwuletnią (1973-1975) podróż po USA, wyjeżdżała do ZSRR, Niemiec i Czechosłowacji. Zmarła 17 kwietnia 1986 r. w Warszawie. Została pochowana  na cmentarzu komunalnym w Cieszynie.
Była pierwszą rowerzystką w Roztropicach, pierwszą kobietą na Śląsku, która jeździła motorem, a drugą w Polsce kobietą ? lotnikiem. Uwielbiała być sam na sam w świątyni majestatu Tatr, a wszystko, co przeżyła, wplatała w swoje utwory literackie. Stąd dedykacja jednego w jej przyjaciół: Najlepszej literatce wśród lotników, najlepszemu lotnikowi między literatami. O niezwykłości jej osoby świadczy spuścizna zgromadzona w archiwach Zamku w Bielsku-Białej: książki, wspomnienia, wycinki prasowe, a także suknia cieszyńska i? śmigło samolotu.
Biedna dziewczyna z Roztropic dzięki swojemu uporowi i pasji życia, przekraczając bariery tradycyjnej obyczajowości, zagarniała coraz to nowe przestrzenie, żeby w końcu dosięgnąć obłoków.
? Ludzie nie idący z postępem czasu mają ciągłą obawę, że pilot musi się kiedyś koniecznie zabić. Ta obawa pochodzi z tradycyjnego przywiązania człowieka do ziemi. Trzeba przezwyciężyć nasze pierwsze uczucie strachu i wznieść się ponad błękity, zobaczyć z wysoka cały horyzont, a już znika nieufność ? tak pisała w swoim pierwszym reportażu, świadoma, że patrząc tylko na to, co tuż przed oczyma, widzi się małą cząstkę świata. Być może jest to myśl warta zapamiętania.