W styczniu 2014 r. minie 95 lat od agresji armii czechosłowackiej na Śląsk Cieszyński. Konsekwencją ataku było zajęcie rdzennie polskich ziem na Zaolziu przez Czechosłowację. Dramatyczną reakcję Polaków z Zaolzia na te wydarzenia opisuje     dr Józef Szymeczek w artykule pt. "1918 - 1938: Trzy miesiące samostanowienia - dwadzieścia lat nadziei".

19 października 1918 r. powstała w Cieszynie Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, która ogłosiła się politycznym reprezentantem ludności Śląska Cieszyńskiego, zawarła z Czechami umowę o podziale wpływów i proklamowała przyłączenie tego terenu do Polski, która wten czas jeszcze nie istniała. Według Cieszyna ? Warszawa i Kraków uczyły się marszu do wolności. Euforia trwała trzy miesące, potem nastąpił napad czeski i połowa Śląska Cieszyńskiego znalazła się w Czechosłowacji. Zagarnięty teren nazwano Zaolziem, a ludność na nim żyjąca nie utraciła nadziei, że kiedyś znów powróci do swej ojczyzny. W 1938 r. na krótki czas marzenia się wypełniły. W roku 2013 przypada 95 rocznica założenia Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego i 75 rocznica przyłączenia Zaolzia do Polski.

Walka o przynależność Śląska Cieszyńskiego

była prowadzona pomiędzy Czechami i Polakami zaraz po upadku Monarchii Austro-Węgierskiej. Zalążków nieporuzumień czesko-polskich w tej sprawie należy szukać w okresie jeszcze wcześniejszym. Przyszłość Śląska Cieszyńskiego w ramach państwa polskiego usiłowała zabazpieczyć wspominana Rada Narodowa. Proklamowała ona już pod koniec października 1918 r. przynależność Śląska Cieszyńskiego do Polski i i objęcie przez siebie tymczasowej władzy. Nastąpiło też niezwłoczne opanowanie lokalnych garnizonów armii austriackiej, dokonane głównie przez Polaków, którzy w tych garnizonach właśnie pełnili służbę. Wyłonione w ten sposób polskie oddziały wojskowe były słabe liczebnie, ale starały się obsadzać ważniejsze objejekty, zwłaszcza linie kolejowe i mosty. Rada Narodowa była faktycznym władcą terytorium, nad którym ogłosiła władzę. Do najważniejszych zadań Rady nałeżało uregulowanie stosunków z Czechami, którzy również rościli sobie prawo do Śląska Cieszyńskiego. 5 listopada 1918 r. przedstawiciele Rady podpisali z czeskim Krajowym Komitetem Narodowym dla Śląska umowę o podziale wpływów politycznych na Śląsku Cieszyńskim. W umowie ustalono podział administracji pomiędzy polską Radą Narodową i czeskim Komitetem Narodowym w poszczególnych powiatach na obszarze Śląska Cieszyńskiego. Ustalenia te nie były jednak trwałe. 23 stycznia 1919 r.

Czesi pogwałcili ustaloną umowę

i wojsko czechosłowackie rozpoczęło obsadzanie terenów na wschód od linii demarkacyjnej. Wojna polsko-czeska trwała kilka dni. 31 stycznia doszło do zawarcia 24-godzinnego zawieszenia broni przedłużonego potem do 3 lutego, gdy wreszcie pod naciskiem mocarstw Ententy nastąpiło w Paryżu podpisanie umowy między przedstawicielami Polski i Czechosłowacji o tymczasowym rozgraniczeniu wzajemnych terytoriów. 26 lutego 1919 r. wojska polskie wkroczyły do wschodniej części Cieszyna, a jako tymczasowa linia graniczna został uznany nurt rzeki Olzy. Po niedoszłym do skutku, krwawym w przygotowaniach, plebiscycie o przyszłości zadecydowała konferencja ambasadarów Ententy po obradach w belgijskim mieście Spa. Wynik obrad został ogłoszony w Paryżu 28 lipca 1920 r. Śląsk Cieszyński podzielono pomiędzy Czechosłowację i Polskę. Granicą została rzeka Olza. Po stronie czechosłowackiej znalazło się 120 tysięcy, a według niektórych szacunków aż 170 tysięcy Polaków, tworząc od tej pory mniejszość polską, chociaż w liczych gminach za Olzą Polacy stanowili zdecydowaną większość. 4 sierpnia 1920 r. Rada Narodowa zebrała się po raz ostatni i ostro zaprotestowała przeciwko podziałowi. Chociaż

zaolziańscy Polacy zdali egzamin wobec Polski

(walczyli w legionach Piłsudskiego, bronili Warszawy przed bolszewikami, uczestniczyli w powstaniach śląskich) to nie otrzymali świadectwa dojrzałości. Nie zmieścili się w jej granicach. Sprawa narodowców polskich w tej rundzie dziejowej została przegrana. Rozczarowanie wodzów polskich było ogromne. Gwiazdka Cieszyńska wyrażając opinię większości polskich elit pisała: ? Cóż nam czynić wypada? Czy rozpaczać? Bynajmniej nie! Zaprotestować energicznie i oświadczyć głośno przed całym światem, że z losem się nie godzimy, że lojalnymi obywatelami Czechosłowacji nie będziemy nigdy i za rzadną cenę! ? wyrażali ostre opinie pod wrażeniem chwili wodzowie polscy. ? Niech się nikt nie łudzi, ni Czechosłowacja, ni alinci ? wyrokiem Rady Ambasadarów przyłącza się do Republiki Czechosłowackiej 170 tysięcy rebeliantów, którzy wszelkich sił dołożą, by się z niewoli jak najprędziej wydostać, choćby przy tem trzeba było podać rękę buntującym się Słowakom i pracującym na zgubę Czechosłowacji Madziarom i Niemcom ? każdemu, kto nad rozsadzeniem złodziejskiej republiki pracować będzie. Pomimo wszystko duch polski nie malał: ? Spróbujemy się, choćby najgorsze chwile przyszły, to przetrzymamy je, wierząc w Polskę i oczekując od niej rychłej odsieczy ? czytać można w tym samym artykule. Takie i podobne głosy ? pod wpływem obietnic przestrzegania praw mniejszościowych deklarowanych przez czechosłowacki rząd ? z czasem wystygły. Obudziły się ponownie pod koniec lat trzydziestych, kiedy ? pod wpływem kryzysu gospodarczego i wzrostu fali szowinistycznych wybryków miejscowych Czechów ? rząd czechosłowacki nie był w stanie deklarowanych objetnic realizować.
Również wśród inteligencji polskiej mocno zaangażowanej w życiu narodowym zapanowało wielkie rozgoryczenie. Całkowicie można wierzyć polskiej prasie, która podawała, iż wodzowie polscy przejęci są boleścią i żalem. Decyzja Rady Ambasadorów była w szczególności prawdziwym ciosem dla ludzi, którzy wierzyli w autentyczną braterską współpracę między Polakami i Czechami na Śląsku Cieszyńskim. Należał do nich między innymi osobisty przyjaciel Tomasza G. Masaryka, Franciszek Michejda, który ostro potępił agresję czeską i podział Śląska, oceniając sytuację jako ?wojnę dla interesu, którą Czesi przeprowadzili dla utrzymania się przy prawach, których im się na Śląsku zaprzeczało?. Jako prawdziwy humanista z goryczą ubolewał nad faktem, iż nie rozmowy polityczne, ale ?bitwy decydują o mocy naszej i innych racji?. Niedługo po podziale Śląska zmarł. Nauczyciel z Gnojnika Jan Kubisz, autor popularnej pieśnie Płyniesz Olzo, w proteście przeciwko nowej granicy postanowił nigdy w życiu jej nie przekroczyć. Ze swymi żalami zasiadł do stołu pisarskiego i napisał wspomnienia ? Pamiętnik starego nauczyciela, książkę o tym, jak to Polacy z Niemcami o Śląsk walczyli, a wygrali Czesi. Pastor ewangelicki Andrzej Buzek, który działał we Frydku, gdzie bardzo przykładnie współpracował z miejscowymi Polakami, Czechami i Niemcami, postanowił przeprowadzić się do Polski i już nigdy nie wypowiadać się publicznie na polityczne tematy. Dopiero śmierć jago nauczyciela i wodza duchowego, Franciszyka Michejdy spowodowała zmianę jego poglądów. Pisał wtedy na łamach Posła Ewangelickiego: ? Kiedy w lecie ubiegłego roku uderzył w nas straszny cios, rozdzierający na poły naszą ziemię i nasz lud polski na niej mieszkający, odłożyłem pług mój na bok i żywy do grobu milczenia zstąpiłem, pomny słów Izraela w niewoli babilońskiej: Po cóż nam śpiewać pieśń pańską w ziemi cudzoziemców? Lecz dzieją się rzeczy, które

nawet umarłych poruszają

- a tak ja też z grobu milczenia, do którego mnie żywcem wepchnęły wypadki minionego lata, powstaję i jeszcze raz pług swój chwytam. 
Wszyscy Polacy w Czechosłowacji chwycili znowu "za pług" i wybudowali nowe społeczeństwo, wytworzyli dziesiątki organizacji społecznych, oświatowych, religijnych, gospodarczych, sportowych i... czekali. Czekali na powrót do swej macierzy, z której żywcem zostali wyrwani. Ich marzenia wypełniły się jesienią 1938 r. Wykorzystując kryzys czeskiej państwowości, jaki nastał w Czechosłowacji po konferencji monachijskiej, 2 października 1938 r. polskie wojska wkroczyły na Zaolzie. Marszałek Polski Edward Rydz-Śmigły w odezwie do Zaolziaków apelował: ? Wracacie do Polski, która zawsze była waszą najdroższą Ojczyzną i nigdy o Was nie zapomniała. (...) Żołnierz polski przychodzi do Was jako herold nowej epoki, jako przedstawiciel siły i majestatu Rzeczpospolitej i jako gwarant przyszłego, spokojnego i godnego życia.
Wielu ludzi polskiego pochodzenia, którzy wcześniej ulegli czechizacji, stało się znowu Polakami. W wielu miejscowościach nie otwarto czeskich szkół, bo nikt się do nich nie zapisał. Nadzieje były jednak większe niż fakty, które przyniosła rzeczywistość. Niewygodna wymiana koron czeskich na złotówki, obniżenie płac w kopalniach i hutach, atak agresywnego katolicyzmu oraz wielkopańskie traktowanie plebejskiej kultury ludu zaolziańskiego powodowały wielkie rozczarowanie wśród Zaolziaków. Odczuwano, że Polska ma głównie siebie na względzie, a Zaolzie traktuje tylko jako narzędzie do prowadzenia polityki, z którą znaczna część elit zaolziańskich w pełni się nie zgadzała. Już w grudniu 1938 r. Józef Berger jeden z wodzów Polaków zaolziańskich uspokajał swoich rodaków: ? Dla wielu już się poprawiło! Wielu naszych ludzi znalazło to, czego potrzebowali, a czego nie mieli w czasach czeskich. Wielu z naszej młodzieży znalazło i posady, i spokojny byt. Inni jeszcze czekają. Lecz jak nas zapewniano z poważnych stron, przyjdzie czas, gdy dla wszystkich znajdzie się i praca i chleb.
Nadzieje były ogromne.. Polska jednak nie zagwarantowała spokojnego życia i bezpieczeństwa. Nie było bowiem czasu na urzeczywistnienie szlachetnych zamiarów. Za rok wybuchła wojna i nastąpiła okupacja hitlerowska. Wielu Zaolziaków w czasie wojny poniosło w walce z okupantem nazistowskim ofiarę najwyższą. Walczyli za wolną Polskę. Po wojnie jednak znów zostali przyłączeni do Czechosłowacji. Deklaracje Rady Narodowej Księstwa Cieszyńskiego o życiu w sprawiedliwej Polsce okazały się dla Polaków za Olzą już tylko marzeniami, których realizację po raz kolejny przekreśliło dojście komunistów do władzy w lutym 1948 r.