Rozmowa z prezesem BKS Stal - Czesławem Świstakiem. O historii, teraźniejszości, przyszłości i przywiązaniu do tradycji.

? BKS Stal założono w 1922 r., ale kontynuuje tradycje Szczerbca, który powstał w 1911. Czy te tradycje są ważne dla klubu również obecnie?

? Myślę, że historia klubu jest jego siłą. Jak patrzymy na naszych kibiców, sponsorów, to bar­dzo sobie cenią fakt, że klub tak długo działa. My to podtrzymujemy. Herb i barwy są dla nas bardzo ważne. Na 80-lecie powróciliśmy do herbu, który obowiązywał w dawnych latach. Historia uwidoczniona jest też w naszej nazwie, której nie zmieniliśmy od kilkudziesięciu lat i wciąż to jest Bialski Klub Sportowy, a nie bielski czy bielsko-bialski. O naszych piłkarzach czy siatkarkach mówi się bialanie i bialanki. I chyba jest to jedyna formalnie istniejąca nazwa, która nawiązuje do Białej Krakowskiej. Kibice sobie to cenią i tak też się składa, że mają lepszą komitywę z kibicami ze starszych klubów, na przykład z Zagłębiem Sosnowiec.

? Co uważa Pan za największy sukces w dziejach klubu?

? Myślę, że sam fakt istnienia przez tyle lat jest wielkim sukcesem. Podstawą historii klubu były kontakty z sąsiadem zza Białki. Przez 90 lat gramy w piłkę nożną. W późniejszych latach ważna była wielosekcyjność ? mieliśmy nawet ponad 10 sekcji. Teraz to się zmieniło i prak­tycznie nie ma klubów wielosekcyjnych; także w BKS są tylko dwie sekcje. Sukcesem sporto­wym jest to, że nieprzerwanie od 36 lat jesteśmy w ekstraklasie piłki siatkowej kobiet i w tym czasie 8-krotnie zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Nikt, poza AZS Warszawa, który był najlep­szy przed wojną i w pierwszych latach powojennych, nie zdobył tylu tytułów. Ponadto jeste­śmy zdecydowanym liderem w rozgrywkach o Puchar Polski. Siatkarki zdobyły go ośmiokrot­nie! BKS jest najlepszym klubem siatkarskim w powojennej Polsce. Teraz gramy już 40. sezon w ekstraklasie. Co ciekawe ? BKS Stal to jedyny klub ekstraklasy w siatkówce męskiej i żeń­skiej, który jest pełnoprawnym właścicielem obiektów ? hali i terenu pod halą. Jesteśmy nie­zależni i to sobie bardzo cenimy. Wiele drużyn ma problemy z tym, że nie może rozgrywać meczów czy treningów, kiedy chce...

? W innych klubach gra wiele zawodniczek, które mają na koncie występy w Stali. Dlaczego nie grają teraz w bialskim klubie?

? Ciągle zadaję sobie to pytanie. Gdy patrzę na kadrę narodową, to w szóstce na parkie­cie często jest i pięć zawodniczek, a czasem wszystkie, które kiedyś grały w naszym klubie, i czasem jakaś aktualna. Dlaczego nie grają u nas? Zawodniczki wybierają kluby pod kątem zaspokajania swoich potrzeb, nie tylko finanso­wych, ale towarzyskich, rodzinnych i nie chcą się wiązać z klubami na długo. Nawet nasze wychowanki po kilku latach zwykle gdzieś odchodzą. Jesteśmy jakąś tam kuźnią kadr, przewija się przez nas bardzo dużo zawodni­czek, ale nie ma takiej stabilności, jaką można by sobie teoretycznie wymyślić. Zresztą tak jest we wszystkich sportach. Z drugiej strony nie ma takiego klubu, w którym zawodniczki gra­łyby po 10 lat, a u nas tak było z Olą Jagiełło czy Katarzyną Biel i wielu innymi. Nie może być tak, że zawodniczka gra całą karierę w jednym klu­bie. Nb. wielu naszych trenerów czy zawod­niczek po zakończeniu karier osiada w Biel­sku-Białej. Mają tu mieszkania, domy, rodziny. Wymienię tutaj Katarzynę Biel, Joannę Staniu­chę, Aleksandrę Jagiełło, Dorotę Świeniewicz, Eleonorę Dziękiewicz, Agatę Karczmarzewską, Jolantę Studzienną, Mariolę Barszcz czy Jerzego Matlaka, który mieszka w Buczkowicach. Magdalena Śliwa miała mieszkanie w mieście. Tak samo trener Zbigniew Krzyżanowski, małżeństwo Leszczyńskich. Związki z klubem i miastem są silniejsze niż wynikają z kontraktu.

? Historia piłki nożnej w Bielsku-Białej potoczyłaby się inaczej, gdyby BKS wykorzy­stał swoje dwie szanse na awans do ekstraklasy?

? Myślę, że gdybyśmy wtedy weszli do I ligi, to może utrzymalibyśmy się kilka sezonów, ale na pewno do teraz byśmy tam nie grali, gdyż nie znalazłyby się środki na sfinansowanie tego sportu. Wówczas FSM finansował drużynę: kontrakty, klub, stadion, ale po FSM-ie nikt by tego nie robił. Piłka nożna w BKS to jest jednak nasz obowiązek. Przez 90 lat istniała w klu­bie i będziemy ją utrzymywać i inwestować w nią na tyle, na ile nas stać. Dzisiaj mamy III ligę, ale oczywiście marzenia są większe. Jeśli chodzi o siatkówkę, to jest to prestiż. Nie ma dru­giego takiego sportu zespołowego w Bielsku-Białej, który tak często reprezentowałby miasto w międzynarodowych rozgrywkach. 20-krotnie BKS występował w różnego rodzaju pucha­rach europejskich. Oczywiście wielkich sukcesów nie było, ale one kiedyś być może nastąpią. Dwa lata temu awansowaliśmy do czołowej dwunastki w Europie, ale do najlepszych ? Final Four ? trochę zabrakło.

? Co trzeba zrobić, żeby znaleźć się w czwórce najlepszych w Europie?

? Trzeba mieć drużynę, która ma w swoim składzie kilka talentów międzynarodowych. Bez tego nie osiągnie się wielkiego wyniku. Dzisiaj nie ma w Polsce takiej drużyny, która mogłaby zakontraktować zawodniczki z pierwszej półki europejskiej. Co więc robić? Popularyzować, uruchamiać sponsoring, reklamy, czyli zdobyć większe pieniądze. Własnymi, polskimi zawod­niczkami tego nie zrobimy. Nie wierzę, żeby udało się to osiągnąć nawet z najlepszymi pol­skimi zawodniczkami w składzie. Trzeba ?iść bardziej międzynarodowo?. Nasze próby idą w tym kierunku, ale nie stać nas, żeby zapłacić 300 czy 500 tys. euro, a tyle się płaci naj­lepszym. Nawet nie wspomnę o Turcji, gdzie najlepsze zawodniczki zarabiają mln euro za sezon. Cieszmy się, że i bez takich pieniędzy jesteśmy obecni w rozgrywkach europejskich, ale to jeszcze nie ten czas, żebyśmy byli na szczycie. Gdybyśmy mieli fundusze na Cristiano Ronaldo, to dla naszej sekcji piłkarskiej wystarczyłoby na jakieś 1500 lat.

? Jest Pan prezesem klubu niemal 20 lat. Czy dokonał Pan już podsumowania tej działalności?

? Dla mnie ważne jest, że jestem prezesem od listopada 1994 r., a więc przez jedną piątą czasu działania klubu. Zostałem nim, gdy Fiat Auto Poland przejął po FSM tradycję opieko­wania się BKS Stal. W tym czasie udało się stworzyć team zarządzający, który myślał w tym samym kierunku. Przewinęło się tu wiele osób, ale zawsze dla nas sprawa BKS była święta. W 1994 r. po zamieszaniu związanym z przemianami ustrojowymi a zwłaszcza z problemami z prawem własności do obiektów: hali i stadionu, udało się przywrócić własność hali klubowi. Ze stadionu piłkarskiego musieliśmy zrezygnować, bo sprawy własności były bardzo skom­plikowane, a poza tym ? na utrzymanie stadionu i tak nie byłoby nas stać. Trwało 10 lat ? do 2004 r. ? zanim zostaliśmy właścicielami hali. Uporządkowaliśmy sprawy gospodarcze i finansowe. Gdy tu przychodziłem, to przychód wynosił niecałe dwa mln zł. Dzisiaj jest to 20 milionów ? mówię tu o przychodach zakładu remontowo-budowlanego, od sponsorów, reklamodawców i innych. Zadłużenie sięgało w 1994 r. dwóch mln zł. Udało się z tego wyjść. Dysponowaliśmy nadwyżką na tyle dużą, żeby zdecydować się na rozbudowę hali. Wybudo­waliśmy południową trybunę na około 800 miejsc i teraz mamy halę na 1500 miejsc. Wyda­liśmy na to 3,5 mln zł i kolejny milion na inwestycje towarzyszące ? to wszystko pokryliśmy z naszych środków, bez pomocy instytucji państwowych czy samorządowych.

? Skąd mieliście na to środki?

? Nasz zakład remontowo-budowlany liczy sobie 160 pracowników. Pracuje, zarabia, a zyski przeznacza na działalność sportową. Ale żeby mógł zarabiać, to najpierw trzeba było zre­organizować zatrudnienie i poprawić jakość. Od ponad 10 lat zakład posiada certyfikat ISO 9000, który jest ?recertyfikowany? co roku, a ponadto ISO 18000 dotyczący ochrony śro­dowiska. Wdrożyliśmy do klubu sportowego takie przemysłowe zarządzanie gospodarcze i finansowe oparte o tzw. controling, a także audyt księgowy. Corocznie robimy plany, co miesiąc raporty z wyników, kilka razy do roku weryfikujemy i rewidujemy plany i corocznie przechodzimy audyt przeprowadzany przez zewnętrznych księgowych. To spowodowało wzrost obrotów i rentowności. Poza tym stworzyliśmy grupę ludzi, którzy zajęli się marketin­giem przy strategii: jak najwięcej małych i średnich sponsorów. Mamy około 50 sponsorów, którzy łożą od kilku tys. po naszego sztandarowego sponsora, Aluprof, który wspomaga nas kwotą 1300000 zł. Musieliśmy uruchomić narzędzia marketingowe, ale najlepszym i tak jest wynik sportowy. W tym czasie wraz z kolegami możemy się pochwalić tym, że zdobyliśmy cztery złote medale w mistrzostwach Polski, dwa wicemistrzostwa, trzy brązowe medale, trzy Puchary Polski, dwa superpuchary i praktycznie corocznie występowaliśmy w europej­skich rozgrywkach. Poza tym mamy silnych przyjaciół w postaci grup kibiców. Mamy dwie grupy ? kibiców piłki nożnej i siatkówki, którzy są kapitałem klubu, bo oni mają nasze czer­wono-zółto-zielone barwy w sercu. Są z nami na dobre i na złe, i to widać bardzo wyraźnie. Mamy też wielu działaczy, a w tym gronie ludzi wybitnych.

? Kiedy było łatwiej prowadzić klub ? teraz czy wtedy, gdy pan zaczynał?

? Trzeba coś zrobić dziś, żeby jutro żyło się lepiej. Wtedy zrobiliśmy coś i dzisiaj mamy tego efekty ? możemy bardziej stabilnie zarządzać klubem. Ale zawsze są jakieś niespodzianki, problemy. Teraz jest kryzys, w związku z tym reklamodawcy, sponsorzy, klienci zakładu remontowo-budowlanego liczą każdy grosz i trzeba się dostosować do tej sytuacji. Ale są też i teraz sukcesy ? stworzyliśmy spółkę akcyjną dla sekcji siatkówki kobiet, która działa od wio­sny 2012 r. Jest tu ponad pięćdziesięciu akcjonariuszy, wśród nich Stowarzyszenie BKS, Alu­prof, Gmina Bielsko-Biała, a oprócz tego przyjaciele, sympatycy i kibice ? chcemy, aby ten akcjonariat był uspołeczniony.

? Jakie prezes klubu ma marzenia?

? Zwiększenie budżetu, aby poprawić wyniki siatkówki na arenie międzynarodowej, a w piłce nożnej awansować choćby o jedną klasę sportową. Zrestrukturyzować halę sportową ? zli­kwidować słupy, żeby sympatykom się lepiej oglądało. Mogliśmy to już zrobić wcześniej, ale remont kosztowałby dwa razy tyle. Chcemy, aby BKS był klubem nie tylko bialskim, ale aby był klubem regionu. Na naszej stronie internetowej mamy takie hasło: BKS ? Beskidzkie Kró­lestwo Siatkówki. Zależy mi na tym, żeby przyciągnąć do nas kibiców z Żywca, Pszczyny, Cze­chowic-Dziedzic, Cieszyna, Węgierskiej Górki. Chcę też dopisać kolejne sukcesy na następne 10 lat działania klubu, na okrągłe 100-lecie!

Rozmawiał Jan Picheta