Władysława Magiera

 

Ród księdza Karola

– Niech snem każdego Polaka

będzie odkrycie własnego kraju rodzinnego,

własnego zakątka w związku z Polską.

ks. Karol Kulisz

 

Młynarze z Ukrainy

 

Kuliszowie przywędrowali do Dzięgielowa prawdopodobnie z Ukrainy, bo właśnie tam spotykano to nazwisko wśród szlachty. Nie wiadomo dokładnie, kiedy przybyli, ale prawdopodobnie w okresie konfederacji barskiej. Zostali młynarzami. Osiedli na skrawku ziemi. Tam do dzisiaj żyją potomkowie Pawła Kulisza, pierwszego znanego z imienia protoplasty rodu. Wiadomo o nim, że objął gospodarstwo po ojcu. Jego wnuczka, Helena, urodziła trzech synów, których domy sąsiadują ze sobą na obecnej granicy państwa w Puńcowie. Jednym z synów był Adam.

 

Kariery synów robotnika huty

 

Pod Grabiszczem nad Puńcowką w Dzięgielowie, pod nr 14 mieszkał Adam Kulisz. Urodził się w 1824 r. Pracował w hucie trzynieckiej, dokąd chodził piechotą. Miał także małe gospodarstwo rolne. W 1846 r. wziął w Kościele Jezusowym w Cieszynie ślub z sąsiadką, Ewą Hławiczką, która miała wtedy 15 lat. Jej przodkowie przybyli na Śląsk Cieszyński z Czech (hlawiczka to po czesku główka). Ewa i Adam, byli ludźmi bardzo religijnymi, pracowitymi, przywiązanymi do tradycji i ewangelickiej wiary przodków. Mieli sześciu synów (siódmy zmarł w niemowlęctwie) i dwie córki. Pięciu chłopców kształciło się, a Paweł objął gospodarstwo po ojcu. Synowie robotnika huty trzynieckiej cieszyli się wielkim szacunkiem na stanowiskach, które osiągnęli własną ciężką pracą. Bardzo zdolni i pilni – naukę uważali za najważniejszą. Adam został dyrektorem szkoły rolniczej k. Opawy. Andrzej, prawnik, do 1912 r. piastował urząd starosty powiatowego w Bielsku. Później przeniesiono go do Opawy na stanowisko zastępcy Prezydenta Krajowego, a w końcu do Wiednia, gdzie był radcą ministerialnym. Jan był bardzo świadomym Polakiem; został pastorem polskiego zboru w Olsztynku na Mazurach. Wcześniej wybrano go na proboszcza parafii w Bystrzycy, ale nie został na to stanowisko zatwierdzony przez władze. Józef był urzędnikiem w hucie w Lipniku pod Frydkiem i współpracował z Karolem przy zakładaniu ewangelickiego zboru we Frydku. Później został tam sekretarzem i kasjerem. Najmłodszy, Karol, późniejszy ksiądz, urodził się w 1873 r. Nie miał łatwego życia, od najmłodszych lat, podobnie jak bracia, był wdrażany do ciężkiej pracy w gospodarstwie, ale bardzo miłe chwile spędzał u dziadka ze strony matki, Hławiczki, kołodzieja i wierszopisa, pięknie opowiadającego o przeszłości Dzięgielowa.

 

W domu Adama i Ewy

 

Rodzina żyła w bardzo skromnych warunkach. Wszystkie produkty z gospodarstwa sprzedawano, aby zdobyć pieniądze na studia synów. Cukier do kawy oglądano na przykład tylko w święta. Mówią o tym zapiski z lat 1846-1887, które zachowały się dzięki zapobiegliwości żony Karola. Z lat dziecinnych Karol wyniósł jeszcze inne wspomnienie. Na stole w kuchni zawsze leżały: Biblia, Kancjonał ks. Jerzego Heczki, Dąbrówka oraz domowy chleb. Matka Ewa zmarła w 1901 r., a ojciec Adam w 1918 r. Miał wtedy 95 lat. Do wiecznego odpocznienia pobłogosławił go syn Karol. Napis na żeliwnym postumencie krzyża nagrobnego na puńcowskim cmentarzu stanowi piękne podsumowanie pracowitego i bogobojnego życia. Po ciężkich pracach a boleści/ Zasnęliście w Panu mili naszy w cichości. /A gdy nas głos Chrystusów obudzi, /Spotkamy się znowu jego wierni słudzy... Z drugiej strony cytat z Pisma Świętego, a na kolejnym boku napis: Tu spoczywa drogi i miły ojciec Franciszek Kulisz – 1 X 1781 – 3 I 1862. Pokój jego duszy i wesołe zmartwychwstanie.

 

Ksiądz Karol Kulisz

 

Po skończeniu szkoły w Puńcowie Karol zamieszkał przy Placu Kościelnym w Cieszynie. Zachował się piękny list do ojca, w którym dziękuje za pozostawienie mu prawa do wyboru zawodu.– Wiem ja dobrze, że wszystko bez wyjątku, co posiadam, Wam zawdzięczam. Z Waszych najdroższych rąk to wszystko pochodzi (...). A Wy przecież tak łaskawi jesteście i pytacie się mnie, co ja chcę począć, bo jesteście bardzo rozumni i bardzo dobrzy i nie chcecie mnie postawić na stanowisku, na którym bym był nieszczęśliwy.

W Cieszynie poznał przyszłą żonę, Annę, najstarszą córkę sekretarza ewangelickiego zboru, Andrzeja Macury. Miała 16 lat, gdy zmarła jej mama, również Anna, która  była najstarszą córką mistrzowickiego wójta, „Polskiego Króla”, chłopskiego posła do Wiednia, Jerzego Cienciały. Anna Cienciałowa wcześnie wyszła za mąż i w 1877 r. urodziła swoje pierwsze dziecko Annę. Miała pięcioro dzieci. Zachowały się jej listy pisane nienaganną polszczyzną, a zdjęcia w stroju cieszyńskim świadczą, że była kobietą pełną osobistego uroku. Zmarła na gruźlicę w 1893 r. Miała wówczas zaledwie 35 lat. Dzieci pozostały pod opieką najstarszej córki Anny i Jerzego Cienciałów – Anny. Mąż Karol pomagał jej zajmować się młodszym rodzeństwem. Jego opiekuńcze działania znajdą później odbicie również w pracy charytatywnej.

Udając się na studia teologiczne do Wiednia, Karol był już z Anną po słowie. Przez cały czas rozłąki prawie codziennie pisali do siebie listy. Cały worek listów przechowuje wnuczka Karola w domowym archiwum. Jego listy były wyjątkowe; pisał pięknym, równym, kaligraficznym pismem i barwnym językiem. Tak opisywał pogodę. – U nas już też wczoraj śnieżne motylki się kręcą i kręcą. Serce się rwie do rodzinnych stron, bo tam to w takim czasie szczególnie w polu tak dziwnie cicho, tak uroczo pochmurnie bywa. Dziwnie spokojnie, z czarowną łagodnością i głucho kołyszą się te bieleńkie kwiateczki z nieba ku nam w dól, w dól.

Karol korespondował też z młodszym rodzeństwem Anny, które darzyło go wielkim przywiązaniem. W 1895 r. zachorował na płuca. Pisał do Anny, że jest gotowy do stawienia się przed Panem; liczył się ze śmiercią. Anna też się wahała; rozważała służbę w diakonacie. Uważała, że jest słabego zdrowia i… nie nadaje się do małżeństwa. Na szczęście Karola skierowano na studia do Erlangen, gdzie było zdrowsze środowisko dla chorych na płuca. Po studiach w roku 1898 Karol został wikarym w Ligotce Kameralnej. Szykował tam mieszkanie w domku kościelnym, zaś Anna pojechała do Weiern w Karyntii, aby przygotowywać się do roli pastorowej.

 

W Ligotce Kameralnej

 

Skromny ślub odbył się 15 maja 1900 r., a obrączka Karola z wygrawerowanymi słowami Anna 15/5 1900 przechowywana jest w rodzinie jako bardzo cenna pamiątka. Obojgu podobało się gospodarstwo wiejskie. Fara w Ligotce miała ok. 10 mórg gruntu. Karol osobiście doglądał gospodarstwa, które przynosiło bardzo dobre wyniki. Był bardzo rodzinny, najchętniej nie rozstawałby się z żoną i trójką dzieci. Zabierał rodzinę na długie spacery, aranżował wycieczki.

W Ligotce spotykał się z wieloma problemami. Parafianie często przychodzili do niego na indywidualną spowiedź, „za duchową potrzebą” – jak to nazywano. Walczył z plagą pijaństwa i założył organizację „Błękitny Krzyż”, która wielu uchroniła przed alkoholizmem. Obdarzony wyjątkową indywidualnością, utrzymywał kontakty z osobistościami z kraju i zagranicy, a znajomi chętnie odwiedzali ligocką farę, w której żona umiała stworzyć miłą atmosferę. Karol za namową matki Ewy, założycielki diakonatu w Mysłowicach, pojechał do Anglii, aby lepiej rozeznać się w sposobach pomocy. Śmierć żebraka w zagrodzie sąsiada była bezpośrednią inspiracją do założenia w Ligotce domu dla biednych. I tak już w 1913 r., powstała „Betesda”, dom dla starców i ludzi niedołężnych. W Ligotce mają też genezę Tygodnie Ewangelizacyjne, gdyż co roku odbywały się tam 3-dniowe ewangelizacje. Karol Kulisz był faktycznym ojcem duchowym Społeczności Chrześcijańskiej, w 1906 r. opracował jej Statut. Został redaktorem miesięcznika misyjnego Dla Wszystkich, a później Słowa Żywota. Napisał ponad 200 artykułów prasowych, a także 16 broszur. Rozwijał działalność misyjną; wprowadził godziny biblijne, szkółki dla dzieci. Pracował w Towarzystwie Ewangelickim Oświaty Ludowej w Cieszynie oraz w Kole Polaków Teologów Ewangelickich.

 

Na farze w Cieszynie

 

Już w 1913 r. Karola Kulisza wybrano proboszczem w Cieszynie, ale austriackie władze Kościoła nie zatwierdziły wyboru. W czasie I wojny zaangażował się w przyłączenie Śląska Cieszyńskiego do Polski, a w sierpniu 1919 r. jako delegat, wziął udział w konferencji Rady Ambasadorów w Paryżu. Po podziale Śląska Cieszyńskiego w 1920 r. patriotyczna rodzina Kuliszów musiała opuścić Ligotkę Kameralną, która znalazła się w granicach Czechosłowacji. Początkowo Kuliszowie zamieszkali na stryszku w cieszyńskiej „Sekretarzówce” u dziadka Macury. Po zatwierdzeniu Karola Kulisza przez polski konsystorz na proboszcza Kościoła Jezusowego w 1920 r. rodzina przeniosła się na plebanię. Zwierzchnikiem diecezji cieszyńskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Karol został wybrany w 1921 r.

Już jednak w 1920 r. wydzierżawił 43-hektorowy folwark, ziemię, „której nikt nie chciał”, w Dziegielowie i w 1923 r. oficjalnie założył tam Polski Diakonat. Rozbudowa budynków trwała ciągle. Przede wszystkim jednak wzrastała liczby sióstr – diakonis oraz podopiecznych, starców, kalek i dzieci. Tworząc Zakłady Opiekuńcze i Diakonat, często wyjeżdżał. Jeździł po Europie i zdobywał fundusze. Kilkakrotnie odwiedził Szwecję, a w1928 r. Stany Zjednoczone.

We wrześniu 1939 r. Karola – wracającego do domu z urlopu – aresztowało gestapo. Z przejściowego obozu w Rawiczu trafił do obozu w Buchenwaldzie. Tam za podtrzymywanie na duchu więźniów został zabrany do bunkra głodowego. Przeżył w nieludzkich, obozowych warunkach sześć miesięcy. Zginął 8 maja 1940 r. Ten spokojny, bardzo spolegliwy człowiek zapłacił najwyższą cenę za swoje umiłowanie Ojczyzny i narodu. Jego życie było ciągłym, „świętym bojem” o pojedyncze dusze, o swój naród, swój lud i nade wszystko o swój kościół.

Jednymi z ostatnich słów miały być: – Wierzę w Boga i w Polskę wierzę.

W czasie wojny rodzina mieszkała w Dzięgielowie, w domu, który Karol wybudował na skraju ojcowizny. Teraz dom był przystanią dla samotnych kobiet, żony Karola i jej córki Lidii z córeczkami. Tam, do bezpiecznej przystani, zawsze wracała rodzina. W rodzinie Kuliszów kobiety nie przywiązywały wagi do wartości materialnych i zawsze żyły w cieniu mężów. Przekazywały dzieciom niezwykłą skromność i miłość. To one były często prawdziwymi bohaterkami, choć wspomina się tylko mężów.

 

Potomkowie pastora

 

Pan błogosławił rodzinie i pojawiały się kolejno dzieci: Maria, Jan Samuel i Lidia. Otrzymały staranne wykształcenie, a swoje dzieciństwo na ligockiej farze uważali za wielki dar, za bardzo szczęśliwy czas. Lidia pisała we wspomnieniach: – Ojciec swoimi dziećmi zajmował się wprost drobiazgowo. Obdarzał nas i psuł rozlicznymi owocami miłości, dostarczając przyjemności, jakie tylko były dostępne. W czasie chorób nie odstępował naszych łóżek. Sam niesłychanie subtelnie wykonywał różne funkcje pielęgniarskie. Zabierał nas ze sobą na wyjazdy, wesela, pogrzeby, również do chorych, co wytworzyło miłe współżycie ze zborownikami. Lubił wspólne spacery, które pamiętam od maleńkości. Aranżował wycieczki... Tylko w nauce był surowy i wymagający. W czasie I wojny, kiedy przez pewien okres nie było nauki w szkole, uczył nas sam i przygotowywał do egzaminu. Swobodę mieliśmy dużą, każde z nas samo decydowało, co chce robić w przyszłości. Ojciec wpływał na nas, nigdy jednak nie wywierał presji, tak samo jak w dzieciństwie nie stosował kar cielesnych. Dostarczył nam środków na studia, mimo że w domu warunki były skromne. Opieka jego otaczała nas do końca, rozwiązywał wszystkie trudne sprawy materialne i moralne.

 

Maria – pierwsza lekarka w Cieszynie

 

Najstarsza Maria urodziła się w 1901 r. Zdała maturę w polskim gimnazjum w Cieszynie. Chodziła tam jako hospitantka, bo nie przyjmowano w tym czasie kobiet jako normalnych uczennic. Uczyła się w domu. Zdawała eksternistycznie końcowe egzaminy i maturę. Ojciec przywiązywał ogromną wagę do wykształcenia, więc córki uczyły się niemieckiego i angielskiego. Tego ostatniego w Cieszynie u hrabiny Marii Bernatowiczowej. Tam też pobierały lekcje dobrych manier. Ponadto po angielsku rozmawiały z kanadyjską rodziną Rossów, internowaną w czasie I wojny światowej w Ligotce. Uczyły się gry an fortepianie, ale nie miały lekcji tańca i na tańce nie chodziły; wychowanie w domu było bardzo purytańskie. Miały mocny kręgosłup moralny i bez obawy mogły później pójść na studia. Wymagano od nich sumiennego wypełniania obowiązków. Często słyszały: – Macie obowiązki wobec ojczyzny, rodziny i wobec siebie, więc się uczcie.

Maria od wczesnej młodości podobała się mężczyznom. Zachwyt wywoływała jej uroda. Zawsze starannie, elegancko ubrana, zachowywała się z klasą, jak wypadało panience z dobrego domu. Wszyscy nazywali ją „aniołkiem”, gdyż miała długie blond włosy. Była zresztą nie tylko piękna, ale przede wszystkim bardzo dobra. Została przyjęta na Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na wymarzonych studiach przechodziła jednak ciężkie chwile, szczególnie podczas zajęć w prosektorium, które kończyły się przeważnie komplikacjami żołądkowymi. Na medycynie w okresie międzywojennym dominowali mężczyźni, nie tylko wykładowcy, ale również studenci. Wiele absolwentek po wyjściu za mąż rezygnowało z pracy zawodowej. Maria postąpiła inaczej – pracowała do końca swoich dni. Jako specjalizację wybrała okulistykę i po studiach praktykowała w cieszyńskim szpitalu. Jednocześnie leczyła dzieci chorujące na jaglicę w Zakładach Opiekuńczych, założonych przez ojca w Dzięgielowie.

W 1929 r. wyszła za pediatrę dra Tadeusza Kossowskiego. Ślubu udzielił ojciec, a małżeństwo okazało się bardzo udane. Oboje pracowali do wybuchu wojny w cieszyńskim szpitalu. W czasie okupacji mieszkali i pracowali w Oświęcimiu, gdzie znaleźli się razem z ewakuowanym cieszyńskim szpitalem. Wojenne trudności były przyczyną choroby męża; zmarł w 1945 r. Maria wróciła do Cieszyna i tutaj otworzyła prywatną praktykę i opiekowała się matką. Na Wyższej Bramie poznała swojego drugiego męża, podobnie jak ona, wdowca, prof. Uniwersytetu Wileńskiego, Kornela Michejdę. Ślubu w r. 1947 udzielił im brat Kornela, proboszcz parafii, ks. Oskar Michejda. Razem wyjechali do Gdańska, gdzie mąż organizował katedrę chirurgii Akademii Medycznej. W 1948 r. Michejdowie przenieśli się do Krakowa, gdzie mieszkali do końca swych dni. Kornel Michejda – rektor Akademii Medycznej doskonale rozumiał zawodowe ambicje żony i jej potrzebę pracy. Maria wiele mu pomagała, szczególnie w redakcji Polskiego Przeglądu Chirurgicznego. Byli kochającym się małżeństwem. W ich domu mieszkały w czasie krakowskich studiów siostrzenice Marii. Była bardzo rodzinna, własnych dzieci nie miała. Pracowała w przychodni Kasy Chorych do 31 stycznia 1958 r. Zmarła 1 marca 1958 r. Pochowana została w Cieszynie w grobie matki.

 

Pogmatwane losy rodzeństwa

 

Brat Marii Jan Samuel, z którym podczas studiów mieszkała na stancji w Krakowie, został prawnikiem i pracował w Cieszynie. Zmobilizowany w 1939 r., w czasie kampanii wrześniowej dostał się do niewoli. Wojnę przeżył w oflagu dla oficerów w Murnau. Po wojnie osiadł w USA. Jedyna jego córka mieszka obecnie w Niemczech.

Siostra Lidia skończyła gimnazjum w Cieszynie, ale na wyjazd na studia do Wiednia musiała poczekać do czasu, kiedy rodzeństwo podejmie pracę. W Wiedniu, mieszkając u stryja, ukończyła architekturę wnętrz na Wyższej Szkole Rzemiosł Artystycznych. Po powrocie do domu pracowała w Istebnej przy budowie sanatorium na Kubalonce. Później przeniosła się do Katowic. W 1936 r. wyszła za mąż za lekarza, Alfonsa Mackowskiego. Wkrótce zamieszkali w cieszyńskim szpitalu. Córkę, Różę Annę urodziła w 1938 r. w Boguminie, gdzie mąż został dyrektorem szpitala. Na wakacjach, w sierpniu 1939 r. w Zakopanem widziała ostatni raz ojca, a męża miała zobaczyć dopiero po siedmiu latach. Córkę, Iris, urodziła w 1940 r., kiedy mąż walczył już na Zachodzie. Do Anglii przedostał się z wojskami gen. Władysława Sikorskiego i tam pracował w wojskowym szpitalu. Po wojnie dostał propozycję pracy w Kanadzie, ale zdecydował się na powrót i pracę w cieszyńskim szpitalu, którego został w 1948 r. dyrektorem. Żona, wszechstronnie uzdolniona, stale tworzyła. Zaprojektowała oprawę grobu na urnę z prochami ojca w ścianie Kościoła Jezusowego. Zrobiła również projekty nagrobków matki, a później męża. Jej świat rozpadał się kilka razy – kataklizm wojny, później śmierć męża i brata oraz wyjazd siostry – lekarki do Zakopanego, a wszystko w roku 1972. Poświęciła się wtedy wnuczce, córce Róży, Marusi. Kolejne zmiany nastąpiły w 1979 r. Wtedy w wypadku kolejowym straciła nogę. Nadal pozostała pogodna. Malowała akwarelki, głównie kwiaty, plotła makramy. W Dzięgielowie z córką i wnuczką dożyła sędziwego wieku.

Spośród potomków księdza Karola – córka Jana Kulisza mieszka obecnie w Niemczech, zaś córka Lidii – Róża w Cieszynie. Jej córka, Marusia, żyje w Krakowie. Dzieci Iris mieszkają w Zakopanem. W rodzinie pozostały prawie same kobiety.