Mirosław Miodoński

 

Doskonalił rzeczy przyszłe

(w 100-lecie śmierci profesora UJ Adama Stefana Miodońskiego)

 

Ktoś, kto bywa w budynku Collegium Novum UJ w Krakowie, znajdzie tam w pobliżu słynnej skądinąd Sali nr 56 (miejsca aresztowania przez Niemców krakowskich profesorów w listopadzie 1939 podczas tzw. Sonderaktion Krakau) odlane w brązie popiersie Adama Stefana Miodońskiego. Ten wybitny filolog klasyczny urodził się w Żywcu 21 grudnia 1861 r. w rodzinie rzemieślniczej. Przyszedł na świat w miasteczku, liczącym wtedy jakieś 350 domostw, przy ruchliwej, jak na ówczesne czasy, ul. Długiej (dziś Komorowskich) wiodącej do fabrycznego Sporysza i Jeleśni, dużej już wtedy miejscowości w dolinie Koszarawy, której mieszkańcy licznie przybywali do Żywca na cotygodniowe targi ze swymi produktami pasterskimi, drobiem i warzywami z przydomowych ogródków czy też specyficznymi wyrobami rzemieślniczymi. Jego ojciec Maciej Miodoński prowadził warsztat szewski. Matką była Karolina z domu Kędziorska, córka kuśnierza. Była to zatem zamożna rodzina, gdyż liczący prawie 300 lat tradycji cech szewców i garbarzy w II połowie XIX w. znajdował się w szczytowym okresie rozwoju.

Czasy dzieciństwa Adama to obraz pracowitego podnoszenia się miasta z ruin po wielkim pożarze w 1857 r., który zniszczył drewnianą zabudowę Rynku i sąsiednich ulic. Tam mieszkała najbliższa rodzina Adama, stryjowie Mateusz i Jan Miodońscy. Miasto powoli się odbudowywało – murowane kamienice stawały przez kolejne ćwierćwiecze. Sam gmach ratusza, charakterystyczny budynek przy Rynku przypominający eklektyczną fasadą bożnicę, zbudowano dopiero w r. 1868. W takim otoczeniu dorastał młody Adam.

Zanim z początkiem XX w. cechy żywieckie znów dotkliwie podupadły na skutek rozwoju produkcji przemysłowej i nowoczesnej gospodarki, wielu uzdolnionych potomków mieszczaństwa żywieckiego znalazło swoje miejsce w szybko rozwijającej się warstwie miejskiej inteligencji, wykształconej na uczelniach w całej monarchii habsburskiej, jak również w innych krajach europejskich. Do tej grupy należał Adam Stefan Miodoński, którego zalety umysłu zostały dostrzeżone w rodzinie i w 1872 r. wysłano go do Krakowa, gdzie po siedmiu latach nauki zdał maturę w Gimnazjum św. Jacka przy ul. Siennej. Miał braci Jana i Andrzeja, którzy w Żywcu kontynuowali tradycje rzemieślnicze. Do owych tradycji mieszczańskich należało też przynajmniej jednego syna wykształcić, co przez wieki praktycznie oznaczało mieć księdza w rodzinie. Na Wydziale Teologicznym UJ w Krakowie kształcił się już starszy o osiem lat kuzyn Adama Jan Miodoński (1853-1916), późniejszy proboszcz łodygowicki i dziekan żywiecki. Z pewnością był on w jakimś sensie opiekunem, żeby nie powiedzieć mentorem kolejnych przedstawicieli rodziny Miodońskich przybywających na studia do Krakowa. Byli wśród nich Franciszek Miodoński (1866-1918, późniejszy lekarz okręgowy w Białej i wójt Buczkowic), Józef Ignacy Miodoński (1864-1934, późniejszy sędzia w Wadowicach) oraz Piotr Bielewicz (1869-1943, kupiec i rajca żywiecki, a także burmistrz miasta).

Atmosfera Krakowa, w którym po reformie autonomicznej monarchii habsburskiej (1867) rozkwitły wolnościowe nastroje, wsparte badaniami przeszłości (krakowska szkoła historyczna) – owocujące otwieraniem królewskich grobowców na Wawelu i wielkimi narodowymi ceremoniami powtórnego pochówku dawnych władców Polski ­– musiała wywierać silny wpływ na osobowość młodych ludzi. Mieszkali w Krakowie przez kilka szkolnych lat, po czym ten ładunek patriotycznego wychowania zabierali na galicyjską prowincję, gdzie ich życie zawodowe kierowało.

Adam Stefan Miodoński szczęśliwie pozostał w Krakowie. Po maturze podjął naukę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Studiował filologię klasyczną, slawistykę i polonistykę. Jego mistrzem był profesor Kazimierz Morawski, znakomity językoznawca, ceniony w środowisku naukowym po dzień dzisiejszy. Jego praca doktorska dotyczyła zagadnień gramatycznych w twórczości klasycznych poetów greckich. Jakiś czas pracował jako zastępca nauczyciela w Gimnazjum w Wadowicach, po czym wyjechał na dalsze studia do Monachium. W 1888 r. otrzymał stopień doktora w Uniwersytecie Erlangen na podstawie krakowskiej rozprawy. Później pracował we włoskich bibliotekach. W 1890 powrócił do Krakowa, aby po roku obronić pracę habilitacyjną. Przez kolejny rok pracował w katedrze filologii klasycznej w szwajcarskim Fryburgu. W 1893 objął katedrę filologii klasycznej w Uniwersytecie Jagiellońskim i pozostał na tym stanowisku przez kolejnych 20 lat, aż do przedwczesnej śmierci na gruźlicę 16 maja 1913 r. Miał wtedy zaledwie 52 lata.

Pewnie nieprzypadkowo przez krakowski uniwersytet przewijali się wtedy kolejni studenci z Żywca, znani później przedsiębiorcy, samorządowcy, księża czy działacze społeczni. Byli wśród nich Antoni Minkiński (burmistrz Żywca w latach 1912-1920), Leonard Rybarski (przywódca żywieckiej młodzieży strzeleckiej), księża Andrzej Moliński (późniejszy proboszcz parafii św. Józefa w Krakowie) i Antoni Miodoński (kapelan wojskowy, w okresie II wojny światowej kapelan Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii) oraz Józef Namysłowski i Michał Jeziorski – zasłużeni poloniści w żywieckim szkolnictwie średnim, twórcy regionalizmu żywieckiego, którzy zginęli w hitlerowskich obozach zagłady.

Adam Stefan Miodoński aktywnie uczestniczył w życiu społecznym Krakowa. Gdy około roku 1900 toczyła się głośna dyskusja na temat okoliczności zagadkowej śmierci biskupa Stanisława ze Szczepanowa w XI w., wystąpił z interpretacją łacińskich zapisów na ten temat w średniowiecznych kronikach Galla Anonima i Wincentego Kadłubka, broniąc biskupa przed zarzutem zdrady króla Bolesława Śmiałego, ale i polemizując z obrazem króla osobiście mordującego biskupa.

Na tablicy pamiątkowej w Collegium Novum pod popiersiem profesora czytamy taką oto sentencję zapisaną w języku łacińskim: – O jakże szczęśliwy jest ten, który doskonali nie tylko rzeczy teraźniejsze, ale i przyszłe. To jest myśl przewodnia w jego życiu i pracy. Etos rzetelnej pracy na co dzień i wiara w przyszłą pomyślność to cnoty, które wyniósł z rodzinnego domu. Sam rodziny nie założył, ale jako nauczyciel akademicki te wartości przekazywał swoim studentom, starał się wpajać potrzebę nieustannej pracy nad sobą. Znany mu z rodzinnego miasta motyw podnoszenia się cywilizacyjnego z ruin ku świetności jest też szeroko obecny w klasycznej literaturze, którą wykładał.

Profesor Adam Stefan Miodoński nie dożył Polski Odrodzonej, której historia zaczęła się pięć lat po jego śmierci, ale wniósł wkład do kultury narodowej poprzez pracę edukacyjną z kolejnymi rocznikami polskiej inteligencji. Antyczna kultura była wtedy nieodzowna w prawidłowym wychowaniu Polaka i świadomego mieszkańca Europy. Wypada wyrazić żal, że współcześnie o tym się nie pamięta – pod wpływem bieżącej polityki edukacyjnej i medialnej.