Mečislav Borák

 

Hitlerowski falstart

 

Minęła godzina piąta 26 sierpnia 1939 r., kiedy w kancelarii dyżurnego ruchu na dworcu w Mostach k. Jabłonkowa zadzwonił telefon. Uzbrojeni mężczyźni z opaskami ze swastyką na rękawach cywilnych ubrań, którzy przed świtem napadli na dworzec i strzelaniną odpędzili ochronę, kazali dyżurnemu ruchu podnieść słuchawkę. Tej nocy dyżur pełnił Evžen Krůček, który teraz stał pod ścianą z podniesionymi rękami. Później tak o tym opowiedział: – Był to telefon kolejowy. Wołali z Czadcy, która już wieczorem przerwała z nami połączenie. Odezwał się jakiś niemiecki major i chciał rozmawiać z porucznikiem Herznerem. Przyprowadzili go, zameldował się, i już tylko słyszałem powtarzać go w kółko: Jawohl, jawohl. Dywersanci pozbierali  manatki i przez kopiec, który miejscowi nazywają Czupel, uciekli z powrotem na Słowację.

Porucznik Albert Herzner z filii Abwehry (niemieckiej wojskowej służby wywiadowczej) VIII okręgu wojskowego we Wrocławiu był telefoniczną informacją oszołomiony. Zgodnie z wczorajszą instrukcją powinien godzinę temu rozpocząć się atak na Polskę. Przez Przełęcz Jabłonkowską miały już dawno przejeżdżać kolumny niemieckich pojazdów. Teraz dowiedział się, że do wojny dotąd nie doszło i jednocześnie uświadomił sobie, że jego oddział szturmowy wojnę już rozpoczął.

Początek ataku na Polskę wyznaczono na 26 sierpnia 1939 r., na godzinę czwartą minut piętnaście. Wydawało się, że już nic nie może temu przeszkodzić. Adolf Hitler nabrał ostatecznej pewności po podpisaniu umowy ze Związkiem Radzieckim, gdzie tajny dodatek precyzował, jaki udział w zdobyczy wojennej w Polsce dostanie Józef Stalin za współpracę z Hitlerem. Sytuacja zmieniła się dramatycznie na kilka godzin przed planowanym atakiem. Generałowie oznajmili Hitlerowi, że w celu uzyskania większej zdolności bojowej mobilizacja armii powinna potrwać jeszcze co najmniej tydzień. Tego samego dnia Hitler otrzymał od Benito Mussoliniego odpowiedź na swój list: Włochom jeszcze nie chciało się wojny. Wreszcie trzecia niedobra wiadomość. Wieczorem poinformowano go o zawarciu umowy pomiędzy Polską a Wielką Brytanią. Wolał więc termin ataku przesunąć. Rozkaz jednak został rozesłany dopiero po godzinie ósmej wieczorem. Kolumny czołgów udało się jeszcze zatrzymać, ale oddział porucznika Herznera z Czadcy wyruszył już krótko po godzinie szesnastej. Mimo że w stronę przełęczy wyleciał samolot, w górach oddziału nie znalazł.

Oddział Herznera miał zająć dworzec w Mostach i przeszkodzić w zniszczeniu tunelu kolejowego. Tworzyły go dwie równoległe sztolnie o długości około pięciuset metrów. Należał do kluczowych pozycji na całej kolei koszycko-bogumińskiej, strategicznie ważnego połączenia między Rzeszą a Słowacją. Polskie dowództwo doskonale zdawało sobie sprawę z faktu, iż w razie wojny może przysłużyć się napastnikom. Wzmocniono więc jego obronę, a obydwie jego sztolnie zaminowano. Nie uszło to uwagi niemieckiego wywiadu, który miał rozkaz przeszkodzenia Polakom w wysadzeniu tunelu. Świadczy o tym meldunek Abwehry z 18 VIII 1939 r., czyli tydzień przed incydentem w Mostach: – Prace zabezpieczające tunel w Mostach przeprowadzano już w maju.[...] Przypuszcza się, że tunel jest z zewnątrz i z wewnątrz strzeżony. Do Organizacji Bojowej w Jabłonkowie są przydzieleni saperzy, wyszkoleni w czeskiej armii, mający rozkaz unieszkodliwienia lontów i opróżnienia komory z materiałów wybuchowych. Do Organizacji Bojowej zostali włączeni urzędnicy kolejowi oraz dozorcy torowi z Mostów, którzy są wtajemniczeni w polskie przygotowania do wysadzenia tunelu.

Atak na tunel był szczegółowo przygotowany. Profesor Andrzej Szefer z Katowic znalazł w Federalnym Archiwum Wojskowym we Freiburgu dokumentację na temat działalności faszystowskich oddziałów dywersyjnych na Śląsku Cieszyńskim. Znane są więc nazwiska większości ówczesnych bojówkarzy. Organizację Bojową (Kampf-Organisation, KO) w Jabłonkowie prowadził nauczyciel Heinrich Knoppek, jego zastępcą był Hans Śniegoń. Tworzyły ją cztery oddziały: jabłonkowski prowadził Ferdynand Janiczek, dowódcami grup byli Otto Szafarczyk, Alois Aertz i Wiktor Sikora. Oddział mostecki prowadził Anton Szotkowski, dowódcami grup byli Josef Szotkowski i Josef Wiszczor. Na czele oddziału w Łomnej stał niejaki Hlavicka, na czele oddziału w Bukowcu i Piosku Leopold Marszałek. Pod koniec czerwca 1939 r. z ponad setki bojówkarzy z Jabłonkowa i okolic wybrano około trzydziestu  i utworzono z nich oddział specjalny „A-Organisation”. Bojówkarze przeszli szkolenie dywersyjne. Zostali zgrupowani w Czadcy, a koszty ich utrzymania i szkolenia pokryli działacze partii nazistowskiej z Czadcy i Żyliny.

Jeszcze do niedawna nie wiedzieliśmy, że Oskar Schindler, znany w świecie z uratowania setek Żydów, należał do rezydentów Abwehry w Ostrawie, którzy organizowali antypolską działalność. Miał już wtedy za sobą bogatą przeszłość szpiegowską. W roli niemieckiego agenta uczestniczył w rozbiciu Czechosłowacji. Za zdradę wojskową czekała go surowa kara, przed którą uratowała go jednak kapitulacja monachijska. Od wiosny 1939 r. organizował z Ostrawy agresję na Polskę. Jego luksusowe mieszkanie w parku przy Nowym Ratuszu stało się kryjówką materiałów dywersyjnych i lokalem kontaktowym Abwehry – jak podaje we wspomnieniach żona Schindlera – a także pośrednio akta gestapo i policji dotyczące pewnego czynu kryminalnego. Działalność Schindlera nie uniknęła bowiem uwagi polskich służb wywiadowczych, które 11 lipca 1939 r. próbowały wynieść z jego mieszkania tajne materiały. Ostrawska policja dopadła jednak „złodzieja”, lecz z pomocą znajomych Schindlera sprawa została zatuszowana.   

W literaturze pojawiło się przypuszczenie, że Schindler mógł uczestniczyć w

przygotowaniach znanej prowokacji gliwickiej, w upozorowaniu polskiego ataku na niemiecką radiostację. Kontakty Schindlera z Ostrawy skierowane były jednak raczej na Śląsk Cieszyński. Nie organizował oddziałów bojowych, tym zajmował się ostrawski agent wrocławskiej centrali Abwehry inż. Herbert Vorster („Hipfinger“), który na komendanta KO Jabłonków mianował Knoppka, a na jego zastępcę Śniegonia i pomógł porucznikowi Herznerowi wybrać najlepszych członków komanda szturmowego. W dniu ataku natomiast uzupełnił organizację ochotnikami z Żyliny. Z Schindlerem znali się już z czasów wspólnej służby dla filii Abwehry w Opawie i często się spotykali. Jest wielce prawdopodobne, że właśnie Schindler pomagał te oddziały bojowe i dywersyjne wyposażać w broń. Wskazują na to niektóre wypowiedzi członków i powierników Abwehry. Kierowca gestapo Polanski podał, że woził Schindlera na Biały Krzyż w Beskidach. Było to najczęstsze miejsce schadzek agentów Abwehry z powiernikami z Polski, (inne takie miejsce znajdowało się na Morawce, w Wojkowicach i innych wsiach na granicy Protektoratu i Polski). Najbardziej aktywnej grupie przemytników broni przewodził Franciszek Cienciala z Sibicy. Pomagali mu Josiek, Szczygiel i Hlawitschka z tej samej wsi. Granicę przekraczali również na Ropiczce i na Sławiczu, na grzebieniu górskim Beskid nad Morawką. Grupa Ciencialy zaopatrywała w broń całe Cieszyńskie. Polskie służby wykryły część tej siatki dopiero w połowie sierpnia 1939 r. i Śniegoń z Hlawitschką zostali uwięzieni. Inż. Vorster koordynował bojówki Abwehry również w Bielsku, jego szpiedzy jeździli aż do Lwowa; na Słowacji miał np. stały kontakt z kierownikiem NSDAP w Żylinie dr. Ludwikiem Niedobą. Według wypowiedzi Polanskiego, z powiernikami z Żyliny prowadził rozmowy na Białym Krzyżu również Schindler.   

W literaturze niemieckiej na temat napadu na tunel w Mostach jest sporo błędów i  nieścisłości. Napastnicy gloryfikowani są na miarę supermanów, elitarnych desantowców, którzy tunel rozminowali i bronili przez cały tydzień, aż do przybycia niemieckich wojsk. Nic z tego nie polega na prawdzie. Próba usunięcia ładunków z tunelu nie powiodła się, dworzec był zajęty zaledwie przez kilka godzin. Żadna ze stron nie wzięła jeńców, nie było też ofiar. Wiadomo o jednym rannym, bojówkarzu Alojzym Jeżowiczu z Jabłonkowa, opatrzonym w żylińskim szpitalu. W niemieckich archiwach dochowało się parę dokumentów dotyczących bezpośrednio przebiegu incydentu. Chodzi np. o meldunek Knoppka, dowódcy jabłonkowskiej organizacji czy meldunek bojówkarza Josefa Kulika. Na rozkaz Herznera udało mu się przejechać z lokomotywą, w której miał rannego, przez tunel i do Czadcy przekazać pierwszą wiadomość o losie oddziału. Niemiecki parlamentariusz, który przed południem przyjechał na słowacko-polską granicę do Świerczynowca na rozmowy z polskim generałem Józefem Kustroniem, określił nocny atak za nieodpowiedzialny wybryk „niepoczytalnego indywiduum“ i w imieniu niemieckiego dowództwa Polaków przeprosił.

W tydzień później, 1 września 1939 r., bojówkarze wmaszerowali uroczyście za niemiecką armią do Jabłonkowa. Niemcy tym razem tunelu nie próbowali już opanować, liczyli się chyba z jego wzmocnioną obroną. Atakujący pod wodzą majora Streila parli przez zbocza wzdłuż szosy ku przełęczy, powstrzymywani przez wojskową ochronę tunelu pod dowództwem podporucznika Ignacego Lichtnera i resztki Straży Granicznej. Dowódca saperów podporucznik Witold Pirszel zapalił przygotowane ładunki wybuchowe, w sumie 20 ton trotylu, i obydwa tunelowe korytarze wysadził w powietrze. Linia kolejowa na Słowację na wiele miesięcy została unieruchomiona. Nauczyciel Knoppek z majorem Streilem napisali na cześć „bohaterskiego czynu” uroczystą pieśń marszową i opublikowali ją w niemieckim Kalendarzu Cieszyńskim na rok 1941. Major wkrótce poległ w walkach w Belgii, porucznik Herzner doczekał się awansu i jednego z pierwszych Żelaznych Krzyży w tej wojnie. Podczas ataku na Rosję znalazł się w oddziale „Nachtigal“, który okrył się ponurą sławą w czasie eksterminacji ludności okolic Lwowa. W rok później zmarł w tajemniczych okolicznościach w szpitalu w Hohenlychen. Przedwczesny atak na tunel w Mostach, zwiastun najkrwawszej z wojen światowych, z upływem czasu coraz bardziej obrastał w legendę…

 

Zdjęcia z archiwum autora.