Ewa i Łukasz Barańscy

 

Ustrońscy prekursorzy nowożytnej botaniki

 

Przed ponad dwustu laty rozpoczęła się w Ustroniu saga rodu Kotschych, którego dwaj przedstawiciele – ojciec i syn – rozsławili to małe miasteczko położone na peryferiach ówczesnych Austro-Węgier na skalę europejską.

 

Marszałek

 

Karol Fryderyk Kotschy (Koczy) urodził się 26 stycznia 1789 r. w Cieszynie jako młodszy syn nauczyciela w miejscowym gimnazjum i organisty w Kościele Jezusowym Jana Gotfryda Kotschego. Jego starszy brat, Henryk Juliusz, był pastorem w Cieszynie. Karol studiował teologię ewangelicką na Uniwersytecie w Lipsku w latach 1807-1810. Oprócz teologii, interesował się także naukami przyrodniczymi, studiując równolegle botanikę i medycynę. Otrzymał nawet stypendium Silbersteina w wysokości 150 talarów na studia medyczne. O tym, że był wyróżniającym się studentem, świadczy fakt, że gdy w 1809 r. uniwersytet lipski obchodził jubileusz 400-lecia, Kotschemu powierzono zaszczytną funkcję marszałka reprezentującego brać studencką. Po ukończeniu studiów udał się w pieszą podróż do Paryża, gdzie był świadkiem ślubu cesarza Napoleona z Marią Ludwiką. Pieszo zwiedził również całą Szwajcarię. Tam zetknął się z wybitnym szwajcarskim pedagogiem Johannem Heinrichem Pestalozzim. Po powrocie do kraju został w grudniu 1811 r. ordynowany w Bielsku, a następnie „wprowadzony w urząd” proboszcza w Ustroniu i Goleszowie. W 1812 r. ożenił się z córką bielskiego proboszcza Julią Schimko, z którą miał trzech synów i pięć córek. Najstarszy syn, Teodor, był podróżnikiem, odkrywcą i botanikiem, dwaj młodsi (Oskar i Herman) poszli w ślady ojca i zostali księżmi.

 

Przyjaciel arcyksięcia

 

Opiekę nad parafią goleszowską sprawował Karol Kotschy przez 25 lat, zaś w ustrońskiej był proboszczem nieprzerwanie przez 43 lata, aż do śmierci 9 lutego 1856 r. (która zresztą zastała go w trakcie odprawiania nabożeństwa). Dzięki jego staraniom wybudowany został w Ustroniu kościół ewangelicki, a także nowe budynki dla szkół parafialnych. Budowa nowego, tym razem murowanego kościoła okazała się bardzo kosztowna. Przy całej ofiarności ubogich w większości parafian nie udało się zebrać odpowiedniej kwoty. Wykorzystując swe liczne zagraniczne znajomości, zwracał się ks. Kotschy z prośbą o datki na budowę świątyni do wielu osób i instytucji. Wśród darczyńców znaleźli się m. in. przyjaciel Kotschego z lat studiów, arcyksiążę Karol Habsburg oraz król pruski Fryderyk Wilhelm III. Budowę rozpoczęto 25 lipca 1835 r., a trzy lata później odbyła się uroczystość poświęcenia nowego kościoła. Wieża kościelna z dzwonami mogła zostać dobudowana dopiero w 1865 r., cztery lata po wydaniu przez cesarza patentu protestanckiego, regulującego sprawy Kościoła ewangelickiego i znoszącego wszelkie ograniczenia dotyczące budowy kościołów.

 

Gorzkie kapki

 

Ksiądz Kotschy był cenionym kaznodzieją, a jego kazania wygłaszane miejscową gwarą były przepełnione przykładami z życia codziennego i świadczyły o głębokiej i praktycznej znajomości zwyczajów ludowych. W swych kazaniach zwalczał szerzącą się wśród ludu w okresie nieurodzaju (w tzw. „głodne roki”) plagę pijaństwa. Swe słynne, piętnujące wspomniany problem kazanie pt. „Gorzkie kapki, ale zdrowe” dołączył do wydanego przez siebie tłumaczenia „Katechizmu Doktora Marcina Luthera”. O tym, że ksiądz Kotschy cieszył się wśród swych parafian dużym autorytetem, świadczą właśnie sukcesy zakładanych przez niego bractw trzeźwości. Poruszeni jego słowem słuchacze przystępowali po kazaniu do ołtarza, aby tam przez podanie ręki ślubować swemu duszpasterzowi wstrzemięźliwość w spożywaniu alkoholu. W swej pracy parafialnej ksiądz Kotschy często pełnił też funkcję medyka. Gdy nie było jeszcze w Ustroniu lekarza, ludzie często przychodzili na parafię, a wszechstronnie wykształcony proboszcz i hodowca ziół często służył chorym fachową pomocą.

 

Pomarańcze z parafialnego ogrodu

 

Jednak oprócz niewątpliwych zasług na polu duszpasterskim rozgłos na skalę europejską przyniosła ks. Kotschemu jego działalność ogrodnicza. Proboszcz ustroński był bowiem pierwszym pomologiem na Śląsku. W założonym przez siebie ogrodzie przykościelnym uprawiał nowe odmiany drzew owocowych, warzyw, kwiatów i ziół. W szklarniach ustrońskiej parafii rosły nawet cytryny i pomarańcze. Każdą wolną chwilę spędzał w ogrodzie, własnoręcznie wykonując wszelkie związane z uprawą prace. Przy wejściu do ogrodu postawił altanę, w której przyjmował gości. Wśród nich wielu było botaników, uczonych i podróżników. Przejeżdżający przez Ustroń we wrześniu 1848 r. etnograf Ludwik Zejszner w swej „Podróży do źródeł Wisły” tak opisał wrażenie, jakie zrobił na nim ogród ks. Kotschego:  – Do godnych wzmianki osobliwości Ustronia należy ogród ks. pastora Kotschego odznaczający się wytwornymi kwiatami. Chociaż już spóźniona była pora, kwitło mnóstwo pięknych, niezwyczajnych róż i bratków olbrzymiej wielkości…

Fascynująca osobowość proboszcza i przyjazna atmosfera otwartej dla wszystkich ustrońskiej fary sprawiły, że doczekał się ks. Kotschy licznych naśladowców w swym ogrodniczym dziele. Oprócz synów, w których zaszczepił miłość do przyrody i ogrodnictwa, wychowankami jego byli sekretarz Towarzystwa Rolniczego w Cieszynie Jan Drózd, a w młodszym pokoleniu tradycje te kontynuował m. in. Jan Wantuła. Jego działalność wychowawcza miała również wyraźny akcent praktyczny. Często przynosił do szkoły jabłka i inne owoce, które rozdawał na lekcjach religii. Uczniów szczególnie zainteresowanych obdarowywał sadzonkami drzew owocowych, ponadto zakładał przy szkołach ogrody, w których młodzież mogła uczyć się uprawy roślin i szczepienia drzew. Dzięki temu Ustroń stał się wówczas kolebką nowoczesnego sadownictwa na Śląsku Cieszyńskim.

 

Kraj sadem wystrojony

 

Ksiądz Kotschy był członkiem wielu towarzystw pomologicznych w całej Europie. Był też autorem jednej z pierwszych książek w języku polskim poświęconych sadownictwu p.t. „Książeczka o sadach i owocu względem nabywania, wychowania, pożytkowania, z baczeniem osobliwym na położenie klimatu śląskiego” wydanej w 1844 r. w Brnie. W pierwszym rozdziale tak pisał autor o „wartości owocu”: – Alboś widział na tej ziemi naszej co wdzięczniejszego na wejrzeniu, jako jest jabłoń w kwiecie lub które owocowe drzewo, gdyby się na nim czasem jesiennym tysiące lic zarumieniło? Kraj tym piękniejszy, czym obficiej sadem wystrojony.

Nazwy wielu uprawianych na Śląsku Cieszyńskim gatunków owoców upamiętniają ustrońskiego pomologa. Wśród nich jest n.p. późna odmiana zielonkawych jabłek zwanych „koczymi głowami” czy też gruszki „funtówki ustrońskie”. To właśnie dzięki Karolowi Kotschemu na Śląsku na szerszą skalę zaczęto uprawiać takie warzywa jak kalarepa, sałata, kalafior, pomidory i cebula. W ustrońskim ogrodzie kościelnym do dziś rosną cisy i sosny syberyjskie sadzone przez księdza Kotschego.

 

Polski elementarz

 

W 1848 r. Kotschy został wybrany zastępcą posła z okręgu bielskiego do Zgromadzenia Narodowego we Frankfurcie. W ZN przystąpił do stronnictwa liberalnego i popierał koncepcje zjednoczenia monarchii habsburskiej z Prusami. W tym samym roku wydał ulotkę, w której zaatakował Tygodnik Cieszyński, obawiający się nasilenia akcji germanizacyjnej pod wpływem zjednoczenia krajów niemieckojęzycznych. Był Kotschy wiernym poddanym cesarza, a z arcyksięciem Karolem łączyła go przyjaźń sięgająca czasów studenckich. Ułożył nawet wiersz okolicznościowy na pamiątkę wizyty arcyksięcia w Ustroniu.

Bogata i różnorodna spuścizna literacka ks. Kotschego pozwala traktować go jako założyciela ewangelickiego piśmiennictwa w języku polskim na Śląsku. Docenić należy również jego wkład w nauczanie języka polskiego w szkołach. Oprócz wspomnianej „Książeczki o sadach i owocu” ważną jego publikacją było tłumaczenie wspomnianego już „Katechizmu Doktora Marcina Luthera”, do którego dołączył elementarz języka polskiego oraz swe okolicznościowe kazanie przeciwko pijaństwu p.t. „Gorzkie kapki, ale zdrowe”. W 1851 r. wydał ks. Kotschy podręcznik do nauczania religii w szkole pt. „Historie biblijne, czyli dzieje Starego i Nowego Przymierza”, którego rozpowszechnianie zostało wstrzymane przez austriackie władze. Był również autorem licznych wierszy okolicznościowych np. „Na Nowy Rok” (1844-1846), „Na kopaczki”, przetłumaczył na język polski niemieckie i czeskie pieśni nabożne („Pieśni pogrzebne i szkolne”, Cieszyn 1853). Ksiądz Kotschy był człowiekiem wielce zasłużonym nie tylko dla ustrońskiej parafii ewangelickiej. Jego osobowość miała siłę przyciągania osób z różnych wyznań, chorych i potrzebujących pomocy. Choć sam żył bardzo skromnie, a koszty wychowania i wykształcenia licznej gromadki dzieci były dużym obciążeniem dla domowego budżetu Kotschych, to jednak dom parafialny był zawsze otwarty dla wszystkich szukających w nim pomocy, pociechy czy też fachowej porady.

 

Przerwane studia Teodora

 

Najstarszy syn ustrońskiego proboszcza – Teodor – przyszedł na świat 15 kwietnia 1813 r. w Ustroniu. Od najmłodszych lat ojciec zaszczepiał w nim zamiłowanie do świata przyrody. Podczas wycieczek w okoliczne pasma Beskidów młody Teodor zbierał swe pierwsze botaniczne kolekcje. W 1830 r. rozpoczął naukę w cieszyńskim gimnazjum, jednak już wkrótce kontynuował ją eksternistycznie pod opieką ojca. Pierwszą podróż zagraniczną odbył w 1832 r. do Niemiec. Podróżował z bratem Hermanem i opiekunem, ustrońskim nauczycielem Szwarcem. W Berlinie poznał znanego podróżnika i odkrywcę Aleksandra von Humboldta, który zafascynował młodego przyrodnika. Wolą ojca było, aby po ukończeniu gimnazjum najstarszy syn poszedł w jego ślady i został księdzem. W 1833 r. wyjechał Teodor wraz z bratem Hermanem do Wiednia. Obaj podjęli studia teologiczne, jednak po trzech latach Teodor je przerwał. Dochodzące coraz częściej do głosu pasje podróżnicze wzięły ostatecznie górę nad planami ojca. Gdy nagle pojawiła się możliwości udziału w wyprawie badawczej do Egiptu i Syrii organizowanej przez prof. Josepha Russegera, Teodor nie wahał się ani chwili.

 

Uwolniony niewolnik

 

Ekspedycja Russegera miała na celu badanie afrykańskich zasobów mineralogicznych na zlecenie wicekróla Egiptu Mehmeda Alego. Wyprawa wyruszyła 18 stycznia 1836 r. z portu w Trieście. Po krótkim pobycie w Aleksandrii podróżnicy dotarli do Kairu, gdzie syn ustrońskiego pastora trafił akurat na targ niewolników. Przejęty ich losem, w odruchu litości, kupił czarnoskórego niewolnika Husseina, a następnie natychmiast go wyzwolił. Wdzięczny Hussein stał się odtąd najwierniejszym towarzyszem wszystkich podróży Kotschego. Jego przyjazd do Ustronia kilka lat później wzbudził wśród mieszkańców powszechną sensację.

Kolejnym celem wyprawy był Bejrut, a następnie okolice Tarsu – tereny dzisiejszej Syrii i Libanu, gdzie dokonano wielu cennych odkryć przyrodniczych.

Stamtąd ekspedycja Russegera wyruszyła w dół Nilu. Po dotarciu do Chartumu część uczestników wyprawy zdecydowała się na powrót ze względu na trapiące ich choroby tropikalne. Reszta, z Teodorem Kotschym, ruszyła w górę Białego Nilu, odkrywając po drodze miejsca niezbadane dotychczas przez białego człowieka. Dziesiątkowana szerzącą się malarią wyprawa odniosła jednak sukces – znaleziono pokłady złota. Teodor Kotschy zgromadził bogatą kolekcję eksponatów botanicznych, którą sprzedał po powrocie do Aleksandrii, a za uzyskane pieniądze rozpoczął organizowanie ponownej, tym razem własnej wyprawy.

 

Do źródeł Nilu

 

Już w styczniu 1839 r. wyprawa Kotschego wyruszyła z Aleksandrii do Chartumu. Stamtąd śmiałkowie skierowali się w głąb Czarnego Lądu. Ambitnym celem ustrońskiego podróżnika było dotarcie do brzegów Oceanu Atlantyckiego. Mimo trudności finansowych wyprawie udało się dotrzeć aż do 4 stopnia szerokości geograficznej północnej. Do źródeł Nilu zabrakło uczestnikom kilkuset kilometrów. Wczesną wiosną 1840 r., po wielu miesiącach wędrówki, wyczerpany, bez pieniędzy wracał Kotschy wraz z Husseinem przez Chartum do Aleksandrii. Po przybyciu na miejsce wysłał do Europy ocalałe po licznych perypetiach resztki zbiorów botanicznych. Z beznadziejnego położenia wybawił Kotschego poznany w Aleksandrii plantator Daniel Dumreicher, który udzielił mu pożyczki.

 

Podróż do miasta róż

 

W kolejnych latach podróżował Kotschy do Syrii i na terytorium dzisiejszego Iraku, badając florę rzeki Tygrys. W drodze do Bagdadu musiał mierzyć się z niebezpieczeństwami czyhającymi na podróżników ze strony rozbójniczych plemion arabskich. Na wiosnę 1842 r. wyruszył z Bagdadu w stronę Persji (dzisiejszy Iran). Zwiedził tam m. in. Shiraz, zwane miastem róż, okolice Persepolis (Takhl-e Jamsid) i góry Kuh-e Dinar (4276 m n. p. m). Kotschy zgromadził przebogatą kolekcję rzadkich okazów botanicznych, którą partiami przesyłał do Europy. 13 grudnia 1842 r. przybył do Teheranu z nadzieją pozyskania sponsorów na dokończenie wyprawy. Po drodze został jeszcze napadnięty przez miejscowych koczowników, jednak ponownie wyszedł z opresji obronną ręką. Po kilku miesiącach spędzonych w Teheranie ustroński badacz wyruszył w dalszą podróż. W sierpniu 1843 r., wraz z wiernym Husseinem, dokonał pierwszego udokumentowanego wejścia na najwyższy szczyt Iranu, Demawend (5610 m n.p.m.). Podróżując po Wyżynie Irańskiej stale zmagał się z brakiem pieniędzy – już nie tylko na dokończenie wyprawy, ale nawet na powrót do Europy. Z trudnego położenia wybawiła go dyrekcja cesarskiego Gabinetu Przyrodniczego, która wysłała mu pieniądze na powrót do Wiednia.

 

Powrót do Ustronia

 

Droga powrotna również wypełniona była niebezpiecznymi przygodami. Trasa jego wędrówki wiodła m. in. przez Tabriz, miasto zniszczone przez trzęsienie ziemi zaledwie w kilka godzin po jego opuszczeniu przez Kotschego i Husseina. Poprzez Trapezunt, Konstantynopol i Budapeszt śląski odkrywca dotarł wreszcie do Wiednia, a stamtąd, po kilkudniowym postoju, wyruszył do rodzinnego Ustronia. Do domu dotarł w lutym 1844 r., po jedenastu latach tułaczki po świecie. Jakież musiało być zdziwienie domowników i mieszkańców Ustronia widzących utrudzonego wędrowca w towarzystwie czarnoskórego przyjaciela. Zmienił się jednak również i sam Teodor. Na studia do Wiednia wyruszał ciekawy świata nieopierzony młodzian, a wrócił europejskiej sławy podróżnik, odkrywca wielu nowych gatunków roślin, obieżyświat biegle władający językiem arabskim, perskim i tureckim. Pobyt w Ustroniu nie trwał długo – Teodor na prośbę ojca wrócił do Wiednia, aby dokończyć studia teologiczne. Mimo starań nie dane mu było spełnić marzenie ojca o karierze duchownego dla swego najstarszego syna. Wciągnęły podróżnika badania przyrodnicze – podjął pracę w wiedeńskim Gabinecie Przyrodniczym i zrobił doktorat z filozofii.

 

Wyprawy cylicyjskie

 

W następnych latach udało się Kotschemu kontynuować życiową pasję. W 1853 r. odbył podróż do Cylicji (południowe wybrzeże dzisiejszej Turcji), gdzie dokonał pionierskich odkryć w górach Taurus. W 1855 r. wrócił ponownie do Egiptu, skąd udał się w okolice siedziby tureckich korsarzy – Trypolisu (dzisiejsza Libia). Udało mu się zgromadzić zbiory liczące ok. 800 okazów. Kolejnym etapem podróży był Konstantynopol, z którego wyruszył na wschód z zamiarem dotarcia w niezbadane okolice źródeł Eufratu. Niestety w trakcie tej wyprawy ustroński podróżnik zachorował na febrę i dalszą podróż kontynuował niesiony przez towarzyszy na noszach. Mimo wielu niebezpieczeństw ze strony band koczowników, schorowany, niezmordowanie gromadził i katalogował zbiory botaniczne na Cyprze, w okolicach Bejrutu, Iskanderun i dziewiczego pasma Taurusu Wschodniego.

 

Ostatnie lata

 

Trwające do 1862 r. wyprawy odbiły się wyraźnie na zdrowiu podróżnika. Po powrocie do Wiednia zajął się Kotschy porządkowaniem gromadzonych przez lata zbiorów i wydawaniem książek opisujących dokonane odkrycia. Uskarżający się pod koniec życia na coraz częstsze dolegliwości sercowe najwybitniejszy botanik monarchii austro-węgierskiej zmarł 11 czerwca 1866 r. W trakcie swych licznych podróży zgromadził ok. 600 tys. okazów roślin, w tym 8-10 tys. okazów rzadkich, odkrył wiele nowych gatunków, z których niektóre noszą jego nazwisko. W Gwiazdce Cieszyńskiej tak napisano o zmarłym: – Ten żelazny człowiek, którego siły nie zdołały złamać jadowite i zaraźliwe wyziewy tropicznych bagnisk, który przewędrował bezpiecznie i spokojnie rozległe stepy azjatyckie i porzecze Nilu, a pośród nieprzyjacielskich szczepów Kurdów i krwiożerczych Murzynów umiał się ochronić od niebezpieczeństw i napadów, które jego życiu tysiąckrotnie zagrażały – ten człowiek uległ w stołecznem mieście Wiedniu, niby w spokojnym porcie, otoczony wiernymi przyjaciółmi, w najlepszym wieku, po krótkiej chorobie płucnej, mało z początku obawy wzniecającej.

Swym ciekawym, wielowymiarowym życiem dał Teodor Kotschy współczesnym nie tylko liczne opisy niebezpiecznych podróży; wniósł także swój wkład do współczesnych nauk przyrodniczych i geograficznych. Przede wszystkim jednak – przez niestrudzony upór w dążeniu do celu i szlachetne postępowanie, którego wyrazem było choćby wykupienie i wyzwolenie niewolnika – dał przykład godnej naśladowania postawy.