Kompleks niewielkich skoczni narciarskich w Bystrej wymaga remontu. Bez niego może się okazać, że już niedługo młodzi skoczkowie nie będą mieli gdzie trenować. Przed wyborami minister Grzegorz Puda obiecał pieniądze na remont obiektu.

Na pierwszy rzut oka skocznie wyglądają nieźle. Minęło jednak już czternaście lat od ich gruntownej modernizacji, upływ czasu zrobił swoje. Dają o sobie znać zastosowane przed laty rozwiązania - konstrukcja wykonana jest z drewna i część belek już zbutwiała. Najgorszy jest pod tym względem zeskok. Jego podkład stanowią ułożone w specjalny sposób deski. Do nich przytwierdzone są igelitowe maty.

Drewno ma kontakt z ziemią, więc szybko butwieje. - W miarę możliwości już kilkakrotnie poprawialiśmy konstrukcję, wymieniając co bardziej zbutwiałe i przegniłe elementy. Dzięki temu skocznię można było cały czas użytkować - tłumaczy Paweł Niemczyk, prezes LKS Klimczok Bystra. Obiekt jest już jednak w takim stanie, że doraźne naprawy to za mało. Wymaga kapitalnego remontu. W całych Beskidach są tylko dwa obiekty, na których mogą się szkolić przyszli skoczkowie narciarscy  w Wiśle i właśnie w Bystrej.

Z tego ostatniego korzystają głównie młodzi zawodnicy LKS Klimczok Bystra. Trenuje tam również młodzież z Sokoła Szczyrk. Czy skocznie doczekają remontu? Co z pieniędzmi obiecanymi przez ministra Pudę?

O tym pisze „Kronika Beskidzka”. Nowe wydanie lokalnego tygodnika jest już w sprzedaży, e-wydanie TUTAJ.

map

Zdjęcie: Marcin Płużek