Dziś mija 20. rocznica bohaterskiej śmierci kpt. Sławomira Stróżaka, dowódcy kompanii 18. Batalionu Powietrznodesantowego w trakcie misji w Iraku. Zginął w eksplozji miny-pułpaki, gdy widząc niebezpieczeństwo, wstrzymał konwój i sam ruszył na rozpoznanie drogi. Przed pewną śmiercią uchronił swoich kolegów.

To był rutynowy przejazd patrolu w prowincji Babilon, gdy dowódca kompanii zauważył dziwny przedmiot na poboczu. Sławomir Stróżak wstrzymał konwój, którym dowodził i sam udał się na rozpoznanie. W wyniku eksplozji miny-pułapki został poważnie ranny i trafił do szpitala w Bagdadzie, gdzie zmarł po kilku godzinach. Gdyby bomby wybuchły pod autem, z 15-osobowego konwoju nie przeżyłby nikt.

Uroczystości pogrzebowe w ówczesnym kościele garnizonowym pw. Przenajświętszej Trójcy w Bielsku-Białej prowadził gen. Sławoj Leszek Głódź. W homilii podkreślał ofiarność i bohaterstwo kapitana. Głos zabrał także minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. - Był nie tylko człowiekiem honoru. Uczynił coś więcej. Nie ma przecież większej ofiary niż ta, gdy ktoś oddaje swoje życie za innych. Taki jest sens żołnierskiego i do głębi ludzkiego poświęcenia, jakim zapisał się w historii kapitan Sławomir Stróżak - podkreślał.

Żołnierz spoczął na cmentarzu parafialnym w Wapienicy. Decyzją prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. W trakcie uroczystości porucznik Bogdan Sulikowski powiedział, że jego kolega całe życie marzył o stopniu instruktora spadochronowego. Żołnierz odpiął taką odznakę z własnego munduru i położył na trumnie bohatera.

Sławomir Stróżak zginął 8 maja 2004 roku w wieku zaledwie 34 lat. Zostawił żonę i trójkę dzieci.

bak

Zdjęcie: archiwum 18. Batalion Powietrznodesantowy