Po dobrej pierwszej połowie w wykonaniu piłkarzy Podbeskidzia przyszedł zbyt łatwo stracony gol w ostatniej akcji przed przerwą. W drugiej połowie na boisku dominowała Wisła, która obnażyła słabości bielskiej defensywy. Mecz oglądało dziś 13 800 kibiców - to ligowy rekord frekwencji na przebudowanym stadionie.

Podbeskidzie objęło prowadzenie po bramce Kamila Bilińskiego w 7. minucie spotkania, ale sędzia po analizie VAR słusznie anulował gola (napastnik zagrał piłkę ręką). W kolejnych minutach warunki dyktowało Podbeskidzie. Świetną okazję zmarnował m.in. Goku, goście mieli problem z zagrożeniem bielskiej bramce.

Zobacz: Morze głów zmierza na stadion. W całym mieście roi się od policji - foto

W ostatniej akcji pierwszej połowy strzał zza pola karnego na rzut rożny sparował Matvei Igonen, a piłkę po rzucie rożnym do bramki z bliskiej odległości skierował Dawid Szot. Po zmianie stron dwukrotnie do siatki trafił Angel Rodado, a wiele w obu sytuacjach można zarzucić bielskim stoperom.

Jeśli dziś wieczorem swój mecz wygra Stal Rzeszów, to Podbeskidzie straci szansę na baraże.

Podbeskidzie Bielsko-Biała - Wisła Kraków 0:3 (0:1)
Bramki: Szot (45'), Rodado (53', 70')

Podbeskidzie: Igonen - Bonifacio, Wypych, Markow - Simonsen (59. Celtik), Misztal (70. Bieroński), Janota, Hartherz - Goku, Biliński, Sitek.

db