Jeszcze mecz z Widzewem Łódź i piłkarze Podbeskidzia niemal na pewno rozjadą się na urlopy. Zespół z Bielska-Białej ma iluzoryczne szanse na grę w barażach, a w gabinetach przy Rychlińskiego głowią się na kogo postawić w roli trenera.

Kto będzie szkoleniowcem Podbeskidzia w kolejnym sezonie? Nie ma co ukrywać, że odpowiedzieć na to pytania w obecnym momencie jest niezwykle trudno. Po zwolnieniu duetu trenerskiego Piotra Jawny - Marcin Dymkowski w Bielsku-Białej zdawało się, że postawiono na opcję tymczasową. Ale drużyna pod wodzą Mirosława Smyły rozegrała cztery spotkania, dwukrotnie wygrała i zdobyła 7 punktów. Zespół w dwóch ostatnich spotkaniach z Chrobrym Głogów i Arką Gdynia zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie.

Czy to wystarczy, by 53-latek pozostał pod Klimczokiem na przyszły sezon? Kluczowe będzie spotkanie z Widzewem Łódź. Jeśli nie Smyła, to kto? Nie jest żadną tajemnicą, że dyrektor sportowy Łukasz Piworowicz kontaktował się z Ivanem Djurdjeviciem, który po sezonie opuszcza Głogów, a sondowana była także możliwość podpisania umowy z Dariuszem Żurawiem. Były trener Lecha Poznań i Zagłębia Lubin miał jednak z góry zażądać dwuletniego kontraktu, no co nikt w Bielsku-Białej nie będzie chciał przystać.

W gabinetach przy Rychlińskiego pojawiło się jeszcze jedno nazwisko - Ireneusza Kościalniaka. Były piłkarz m.in. GKS-u Katowice, Amiki Wronki czy Arki Gdynia mieszka w regionie i ma licencję UEFA Pro. Niemal dekadę temu pracował w Rekordzie i Drzewiarzu Jasienica, a później w Polonii Bytom czy w połowie 2020 roku krótko w Miedzi Legnica. Był także asystentem w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Nieoficjalnie słyszymy, że szanse na zatrudnienie bezrobotnego od blisko dwóch lat Kościelniaka są małe.

bak